W pośpiechu wpadli do Dziurawego Kotła. Ciężko dysząc, skierowali
się do dwóch chłopaków, siedzących w kącie i popijających kremowe piwo.
Jeden, dość niski i gruby, zdawał się być całkowicie pochłoniętym
czekoladową żabą, na którą patrzył z uwielbieniem, natomiast drugi...
Wysoki i szczupły, z bliznami i świeżymi ranami na całym ciele, łypał na
nich groźnie spod butelki kremowego piwa, którą właśnie odstawił, by
móc skrzyżować ręce na piersi, nie kryjąc swojego oburzenia. James
przybrał skruszoną minę i kątem oka zauważył, że jego najlepszy
przyjaciel zrobił to samo. I choć byli świetnymi kłamcami, czekający na
nich Huncwot nie dał się choćby w najmniejszym stopniu nabrać na ich
sztuczki.
-Och, Luniaczku, wybacz nam... Przecież to tylko godzina...- zaczął Rogacz, a Łapa wpadł mu w słowo:
-Zaspaliśmy, każdemu może się zdarzyć... No nie łypaj na nas tak groźnie, no...
-Twój futerkowy problem już minął, Luniaczku! Czas się uśmiechnąć!
-Wyszczerz te przeraźliwie groźne kły!
-No, Remusie...
Dwójka przyjaciół wyłaziła ze skóry, by udobruchać swojego kumpla i
z satysfakcją odkryli, że już można zauważyć huncwocki błysk w oku
Lupina.
-Och, no dobrze, dobrze, niech wam będzie...- powiedział
pobłażliwie Remus.- Ale musicie wiedzieć, że więcej wam się spóźniać nie
wolno! Nie na spotkanie z przyjaciółmi! Aa, i Łapo?
-Mhm?
-No ja nie wiem, który z nas ma "przeraźliwie groźne kły".
James parsknął śmiechem na widok miny przyjaciela. W tym momencie
doszło do nich głośne chrupanie połączone z mlaskaniem i wszyscy zgodnie
spojrzeli na Petera. Ten zaskoczony popatrzył na Rogacza i Łapę i
uśmiechnął się do nich. Między zębami nadal miał czekoladę...
-Oo, już jesteście!
-Tak, Glizdek, jesteśmy- mruknął James i stracił już
zainteresowanie rozmową. Jego uwagę całkowicie przykuły dwie postacie,
stojące w wejściu do baru. Jego serce przyspieszyło, gdy dostrzegł, że
jedna z nich ma płomiennorude włosy... Już się zastanawiał, kiedy do
nich podejść- teraz, czy jak będą już w trakcie zakupów, ale z
zamyślenia wyrwał go głos Łapy:
-To co, idziemy?
-Ee, chłopaki?- powiedział Potter zmienionym tonem. W bystrych
oczach Syriusza dostrzegł błysk zrozumienia, po tym, jak ten spojrzał na
drzwi.
-Zaczyna się- szepnął Black, ale niedostatecznie cicho, więc oberwał kuksańca od wysokiego okularnika.
-Aleso?- wyrzucił Glizdogon z pełnymi ustami. Rogacz jednak ciągnął
dalej, zupełnie nie zwracając uwagi na wtrącenia swoich kolegów:
-Macie może ochotę na towarzystwo dwóch przeuroczych osóbek płci pięknej?
-Zastanów się, Rogaczu: znasz jakieś dwie przeurocze osóbki płci męskiej?- wyparował sarkastycznie Syriusz.
-Jedna to na pewno ty, Łapciu. A druga osoba... Nie, tylko ty jesteś przeuroczy, Łapciu- odparł przesłodzonym tonem James.
-Ekhm, nie wydaje mi się, żeby było odpowiednim narzucanie im się w takim momencie- zaczął ostrożnie Remus, ale Rogacz prychnął:
-Ależ my nie będziemy się im narzucać! One pragną robić z nami zakupy, tylko jeszcze o tym nie wiedzą!
-Nie sądzę- odparł z naciskiem Lunatyk i cała trójka przyjaciół
popatrzyła na niego z zaciekawieniem. Lupin westchnął i zaczął powoli im
tłumaczyć.- Co się zdarzyło pod koniec roku szkolnego?
-Zamordowano rodziców Mary- wypali Peter, dumny, że znał odpowiedź.
-Właśnie- kontynuował cierpliwie chłopak.- Na pewno Mary bardzo
rozpaczała i raczej całe wakacje próbowała się uporać ze stratą. Patrząc
na to, jak teraz rozmawia z Lily, nie widziały się od zakończenia
szkoły, bardzo możliwe jest, że nawet do siebie nie pisały. Więc
proponuję zostawić je same, żeby mogły w spokoju nacieszyć się
spotkaniem.
-Rany, ale ty masz łeb, Luniaczku!- wykrzyknął z podziwem Łapa, ale
James wyglądał na niezadowolonego. Widząc to, prefekt Gryffindoru dodał:
-A okazji do dręczenia Evans będziesz miał jeszcze sporo, Rogaczu.
James wydawał się być wzburzony taką sugestią. Że niby on dręczy
Lily? O nie! On po prostu chce się z nią umówić! To ona dręczy jego,
uparcie powtarzając to swoje: "Spadaj, Potter!". A to przecież
niemożliwe, żeby jakakolwiek dziewczyna na serio go odrzuciła. Ona tylko
chce udawać niedostępną! Ale on, James Potter, jest w stanie przełamać
te pozory i wkraść się do wnętrza, w którym jest głęboko skrywane jej
uwielbienie do niego... Tak, on tego kiedyś dokona... I nagle wyrwał się
z tego zamyślenia, a w jego oczach pojawił się dziki, przebiegły i
jednocześnie radosny, ach, ten nieopisanie złożony huncwocki błysk, na
twarzy zaś zagościł pewny siebie uśmiech. Tak, James Potter już
wiedział, co robić...
Świetne, lecę czytać dalej ;D
OdpowiedzUsuńWspaniały jest każdy rozdział! Naprawdę super napisane!
OdpowiedzUsuńNo, wiedział co robić w siódmym rozdziale, ale w 71 ciągle nie są razem. Oj, James. xD
OdpowiedzUsuńIdealne no.. *o*
OdpowiedzUsuń