sobota, 7 września 2013

9.

-Błagam, niech mnie ktoś strzeli w twarz, bo nie wierzę.
-Ale Remusie, ty tak serio, czy...
-Och, Peter, ty jak zwykle przyjmujesz wszystko zbyt dosłownie- wypalił Syriusz, oblewając otępiałego Remusa wodą z dzbanka, nie wyciągnąwszy uprzednio z niego kwiatków. O dziwo, podziałało, choć teraz Lunatyk musiał wygrzebywać sobie zieleninę z włosów.- No, mam nadzieję, że to cię przekonało. Evans to szczwana dziewczyna jest. Dobrze to rozegrała. No, no, nie doceniałem jej. Hej, James. W tym roku chyba będzie trudniej ją denerwować. Trzeba obrać jakąś taktykę.
-Ej, chłopcy, spokojnie- rozpoczął Remus- stara taktyka nie była zła, jeśli chodzi o cel, chyba była skuteczna. Tym bardziej powinieneś Rogaczu pozostać przy tej opcji, ona się ośmieliła raz, bo wiedziała, że nas zaskoczy.
Rogacz wyraźnie rozważał słowa Lunatyka.
-Tak, z pewnością masz rację, Luniaczku- Remus odetchnął, ale szybko jak się okazało- ale przecież ja nigdy się ciebie nie słucham. Muszę przyznać, że mnie wkurzyła. No bo spójrzcie, wiedziała, że onieśmieli Luniaczka czy Glizdka, ale nawet nie spojrzała na mnie czy na Łapę. Wiedziała, że przegra. Taka z niej cwaniara? Wysiliłaby się trochę- skrzyżował ręce na piersiach- Chodźmy stąd, nie ma sensu tu dłużej siedzieć.
Odwiedzali sklepy, uzupełniając zapasy wszystkich potrzebnych im składników, by od września móc wszczynać w życie coraz to nowsze pomysły na żarty i żarciki. Oczywiście Remus uważał, że spędzili stanowczo za mało czasu w Esach Floresach, ale chłopców nie dało się przekonać, by zostali tam jeszcze trochę dłużej. Trudno, i tak dobrze, że wytrzymali tam dodatkowe pół godziny specjalnie dla niego.
-Za kilka dni wszystko wróci do normy- przeszło przez myśl Remusowi.- Znów będzie jedno, słynne dormitorium Huncwotów, żarty na uczniach i nauczycielach, dziesiątki ujętych punktów, setki szlabanów, wiele wypitych butelek Ognistej Whisky przy rozmowach o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Powrócą rozmowy, te całkiem błahe, ale i te bardzo poważne, przy których żal ściskał ich wszystkich w okolicach jabłka Adama. Żadnych tajemnic- zaśmiał się w głębi duszy.- Jak on mógł kiedykolwiek coś przed nimi ukrywać. Przed swoimi przyjaciółmi.
Doskonale pamiętał to upokarzające uczucie, w chwili gdy Syriusz wyrzucił mu prosto w twarz, że przed przyjaciółmi nie powinno się mieć sekretów. Był zażenowany swoją głupotą. Jak mógł sądzić, że nigdy się nie domyślą, o jego "futerkowym problemie"? Byli przecież tacy bystrzy i sprytni. Szybko połapali się, co jest grane. Najbardziej zaskoczył go Glizdogon, bo przecież to on rozgryzł jego tajemnicę, zapisują daty jego nocnych zniknięć, obrażenia z jakimi wracał, aż w końcu wpadł na tą analogię pomiędzy fazami księżyca, a jego pseudo-wyjazdami. Nie odrzucili go. Zostali z nim, jak bracia, których nigdy nie miał. Ba, wymyślili sposób, jak umilić mu te okrutne chwile w ciele wilkołaka. To chyba był ten przełomowy moment, w którym zdał sobie sprawę, że to są ci prawdziwi przyjaciele. To był najwspanialszy gest, na jaki mogli się zdobyć. Nie liczył na to, nie liczył, że będą w stanie sprawić by pełnia księżyca stała się nieco przyjemniejsza.  Oczywiście, że się bał. Bał się z każdą pełnią. Że coś się złego stanie i że do końca  życia będzie żył z świadomością, że była to tylko i wyłącznie jego wina. Wina Remusa Johna Lupina, szesnastoletniego ucznia Hogwaru, który jest zarazem najbardziej obrażającym stworzeniem chodzącym na świecie- wilkołakiem. Tak mu się przynajmniej zdawało, Uśmiechnął się sam do siebie. -Taaaaak, mam najwspanialszych przyjaciół pod słońcem i jestem z tego cholernie dumny.
Nawet nie zauważył, kiedy dotarli do Dziurawego Kotła, gdzie wymienił ze swoimi przyjaciółmi jedynie słowa pożegnania.

2 komentarze:

  1. Och, ależ ten Peter jest tępy... -,- xD

    OdpowiedzUsuń
  2. No brak mi słów. Kocham Huncwotów, a to opowiadanie jest jsbbsbsmgsmhsjgsjg :D <3

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic