Wstał z łóżka w podłym humorze. Rozsunął zasłony i rozejrzał się po dormitorium- żaden z jego współlokatorów jeszcze nie wstał, choć przez firanki w oknie wpadały strumienie delikatnego, porannego światła. Spojrzał na nie przybity i ruszył w stronę łazienki. Z kamienną twarzą stanął przez lustrem, opierając dłonie o krawędzie umywalki. Patrzył na swoje odbicie i co widział? Szesnastoletniego chłopaka o brązowych włosach i miodowych oczach, które teraz spoglądały na niego bez życia. Sam nie wiedział, skąd mu się wziął ten wisielczy humor, skoro wczoraj wszystko szło dobrze. Dzisiaj miał zacząć naukę w najlepszej szkole pod słońcem, a on już od jakiegoś czasu tkwił bez ruchu, bezmyślnie gapiąc się na swoje odbicie. Nie wiedział, ile czasu minęło, odkąd tu wszedł, ale to nie miało już znaczenia, ponieważ dobiegło go wściekłe walenie pięścią w drzwi, a po chwili Remus usłyszał głos Blacka:
-Lunatyku, wyłaź! Za godzinę śniadanie, nie zdążę się naszykować!
-Łapo, daj mi pięć minut!- odkrzyknął i pospiesznie zajął się codziennymi czynnościami. Opróżnić pęcherz, umyć ręce, twarz, zęby, jeszcze raz twarz, wytrzeć się ręcznikiem- gotowe.Sięgnął ku klamce i wszedł do pokoju, a Syriusz bezczelnie wparował do toalety, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Norma. U nich zasada była prosta- chciałeś mieć rano łazienkę tylko dla siebie- musiałeś wstać przed czarnowłosym chłopakiem, który budził się godzinę przed śniadaniem i później prawie cały czas spędzał w łazience. Albo to, albo czekałeś, aż skończy się szykować. Czyli kilkanaście minut przed rozpoczęciem posiłku. Wprawdzie wychodził z łazienki po dwudziestu minutach, ale zawsze czegoś zapominał i ciągle się tam wracał- nieważne, czy była wolna, czy zajęta. Z tego powodu Remus zawsze wstawał najwcześniej, a Peter mył się na szybko, bo bardzo nie chciał się spóźnić na śniadanie. Tylko Jamesowi nie przeszkadzała obecność Syriusza, no ale oni byli nie tylko jak najlepsi przyjaciele, oni byli jak bracia. Bracia z wyboru, bracia dusz. Lupin uśmiechnął się. To było COŚ.
Podszedł do swojego łóżka i wyciągnął swoje ubrania. Powoli zakładał bieliznę, potem skarpetki, czarne spodnie, buty, biała koszula, krawat w barwach Gryffindoru, szata, a na niej odznaka prefekta... Remus spojrzał na szafkę nocną, gdzie zawsze ją kładł, ale tam nic nie było. Westchnął, ale i uśmiechnął się pod nosem- myślał, że kiedyś mi przejdzie, ale nie, James, Syriusz i Peter nadal uważali to za świetną zabawę.
-Brakuje ci czegoś, Luniaczku?- wyszczerzył zęby Potter.
-Może pomóc ci szukać?- zawtórował mu Glizdek.
Ale Remus nie przejmował się nimi. Wyciągnął rękę po różdżkę, by przywołać swoją odznakę, i zamarł. Różdżki też nie było. Trójka Huncwotów, bo Syriusz na chwilę też wyjrzał z łazienki, ryknęła śmiechem. Po chwili Remus też się dołączył. Zaskoczyli go pomysłowością, choć nie powinien się temu dziwić. W końcu to byli jego przyjaciele. Po nich można się spodziewać wszystkiego. James sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął stamtąd ukradzione przedmioty. Odznakę rzucił w kierunku bruneta, a różdżkę wcisnął mu do ręki.
-Witaj w domu, stary- Rogacz uśmiechnął się huncwocko.- To co, idziemy na śniadanie? Głodny już jestem.
Wyglądało na to, że jednak to nie Lunatyk dzisiaj wstał pierwszy- dopiero teraz zauważył, że okularnik i blondyn są już gotowi do wyjścia. Już miał ruszyć w kierunku drzwi, ale dobiegł go przerażony krzyk Blacka, który w samych bokserkach biegał po całym dormitorium:
-Nie! Nie jestem jeszcze gotowy! Gdzie są moje ubrania?!
W tym momencie przystanął i oskarżycielko wycelował palcem w Pottera:
-TY!
Pozostała trójka zwijała się ze śmiechu, podczas gdy wściekły Syriusz miotał w każdego z nich poduszkami i przekleństwami, choć sam z trudem powstrzymywał się od ryknięcia niekontrolowanym śmiechem.
Remusowi momentalnie poprawił się zły humor- nareszcie był w domu... A potem oberwał poduszką w twarz.
A potem oberwał poduszką w twarz :))
OdpowiedzUsuńHaha ;D kocham to ich poczucie humoru ;) <3
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciało by się tak być : 3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twoje opowiadanie <3