Siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i palcami przeczesywała
swoje ognistorude włosy. Była zamyślona, martwiła się o wszystko-
zaczynając od tego, czy dobrze wybrała przedmioty, a kończąc na
Syriuszu, który bez wątpienia podrywał Rose. Widziała, że nie jest w
stanie zmienić całego świata, ale i tak chciała, by przynajmniej jej
przyjaciółki były szczęśliwe...
Wtem do oczu napłynęły jej łzy i nie potrafiła ich opanować- zaczęły
spływać krętymi ścieżkami w dół po policzkach. Po raz pierwszy czuła się
w Hogwarcie samotna. Ba, czuła się wyrzutkiem. Nigdy wcześniej nie było
jej tutaj tak smutno. Mary cały dzień spędziła w bibliotece i nie
rozmawiała z nią zbyt dużo. A Lucy i Rose najwyraźniej wolały
towarzystwo Huncwotów. Zresztą teraz wcale się im nie dziwiła- każdy by
wolał książki albo bandę zwariowanych chłopaków od niej. Od sztywnej,
regulaminowej dziewczyny, która wolałaby spędzić cały dzień na
wypełnianiu obowiązków niż choć raz się rozerwać...
Do dormitorium wpadła roześmiana Rose, ale spoważniała, jak tylko
spojrzała na zapłakaną rudowłosą dziewczynę. Podbiegła do niej i
momentalnie ją przytuliła.
-Co się stało, Liluś?- spytała rzeczywiście zmartwiona.
-Rose...- zaczęła Evans, co chwila wybuchając płaczem.- Co... Co jest ze mną... Nie tak?
-Och, Lily- blondynka pokręciła głową.- Dlaczego tak myślisz?
-Bo
wy wszystkie ode mnie uciekacie! A nikt inny też nie zwraca na mnie
uwagi- zdołała wykrztusić, ale zaraz potem znowu się rozkleiła. Na
Merlina, co ją dzisiaj napadło?
-Nieprawda. Nie uciekamy od ciebie, czasami po prostu tak wychodzi,
że idziemy gdzie indziej niż ty. Ale to nie znaczy, ze cię nie kochamy,
Lily.
-Może wy tak, ale reszta? Uważają, że jestem sztywna,
drętwa... Boją się mnie, bo przestrzegam zasad. A czy w tym jest coś
złego?
-Nie, Liluś. Ale czasami trzeba odpuścić, a ty tego nie potrafisz...
-No
bo... Tak się nie powinno robić i tyle!- dziewczyna była zagubiona.
Nagle miało się okazać, że wszystko, cały jej system wartości, któremu
podporządkowała samą siebie, sprawiał, że nikt jej nie lubił?
-Ty tak myślisz. Ale niektórzy nie. Ale to nie znaczy, ze któraś ze stron ma rację. Ona leży po środku, Lil.
-Ale... Czyli co według ciebie powinnam zrobić?
-Wypośrodkować.
Idź gdzieś między ludzi i choć raz zapomnij o byciu prefektem. Pomyśl
sobie, że tym razem nauczyciele powinni pilnować porządku, nie ty.
-Ale co jeśli nauczycieli tam nie będzie?
-No oczywiście,
że ich nie będzie! I o to w tym chodzi!- Rose nagle się ożywiła.- Oo,
mam pomysł: pójdziesz ze mną na imprezę, którą Huncwoci dziś organizują
w Pokoju Wspólnym. I nie będziesz chciała nikogo wygonić- dodała
blondynka ostrzegawczo.- Zobaczysz, będzie fajnie!
-Hmm, jeśli tak mówisz... To warto spróbować- Lily nagle się
przestraszyła.- Ale będziesz tam przy mnie? Bo, wiesz, nigdy nie byłam
na takiej imprezie...
-Masz to jak u Gringotta- Richardson jeszcze raz przytuliła Rudą. Warto jest mieć taką przyjaciółkę- pomyślała Lil, wycierając łzy z policzków.
ŚWIETNE ^^
OdpowiedzUsuńDawać mi tu new rozdziały <33333333333
OdpowiedzUsuń