Stała w progu. Wszystko wyglądało tak jak rok temu, i jeszcze rok wcześniej, i jeszcze, i jeszcze. Unosił się specyficzny zapach Hogwartu, bo przecież każde miejsce pachnie inaczej. W każdym miejscu na ziemi pościel jest inaczej miękka, okna są z innym widokiem. W każdym miejscu na Ziemi jest inna atmosfera, a w tym dormitorium co roku czuła, że jest tam, gdzie powinna być. Idealnie wysprzątany pokój, ach, gdyby to mogło trwać wiecznie! Na prawo od wejścia stały dwa łóżka, należące do Rose i Lucy, a po przeciwnej stronie pokoju, tuż obok drzwi do toaletki, były łóżka Mary i Lily. Środek pokoju był pusty, ale to tylko chwilowe. Torres i Richardson szybko przepełnią tą przestrzeń jakimiś gratami. Jak zawsze.
-Wspaniały, co nie Mary?- usłyszała głos Lucy.
-Tak, szkoda by było, gdyby ktoś tu nabałaganił- wyszczerzyła się Rosaline, rzucając się na łóżko. Ona była wręcz niesamowita, z jednej strony delikatna, subtelna, a z drugiej bałaganiara, skora do wygłupów. Żeby móc odnaleźć taką stronę Rose, należało spędzić z nią wiele czasu, bo ta część jej samej, która chciała się bawić, niczym mała dziewczynka, była ukryta bardzo głęboko w jej wnętrzu. Kiedy Mollins doczłapała się do swojego łóżka, zauważyła, że Rose już leżała z głową zawieszoną w dół i zwinnie rozplatała swojego warkocza. Lucy, która miała łóżko tuż obok drugiej blondynki, leżała na brzuchu, patrząc w kierunku swojej przyjaciółki, a także i wyjścia, i wesoło wymachiwała nogami. Także i Lily zwinnie wślizgnęła się do pokoju, kładąc się na plecach obok Torres.
-Rose- zaczęła Ruda- co to za akcja z Blackiem?
-Och, Lil, daruj mu ten szlaban. To moja wina- rzuciła nieco bardziej rozbawiona, niż wymagała tego sytuacja.- Ja po prostu zapomniałam swojej szaty w pociągu, a skoro był i tak mi coś winien, to poprosiłam go o szatę. Wiem, że było to bardzo egoistyczne, ale no w końcu to Black- skwitowała niebieskooka, jakby stwierdzenie "przecież to Black" miało tłumaczyć wszystko.
-Czy ty się właśnie wstawiłaś za Blackiem?
-Tak, a bo co? Przecież jest niewinny. Nic do niego nie mam, jest bardzo sympatyczny.
Lily przewróciła się na brzuch, by móc spojrzeć na przyjaciółkę.
-Rose, on cię podrywa!
Richardson podniosła jedną brew, i choć, gdy jej twarz była do góry nogami, wyglądało to nieco zabawnie, przekaz był jasny.
-Czy ty naprawdę sądzisz, że jestem taka naiwna? Czy sądzisz, że tego nie widzę? Przecież wiem, że mnie podrywa. Ale wiem też, że jemu serca nie złamię, będąc dla niego miłą- skrzywiła się.
-Rose, Lily po prostu nie chce, byś znów cierpiała- wtrąciła się łagodnie Mary.- I ja ją w pełni popieram. Martwimy się.
-Niepotrzebnie. Wiecie co, w sumie to jestem ciekawa, co Huncwoci mogą robić w pierwszy wieczór po przyjeździe.
Torres wstała ze swojego miejsca, rzucając niebieskookiej wyzywające spojrzenie.
-Chcesz to sprawdzić?
Like ^^
OdpowiedzUsuńJuż połowa miesiąca, a następnego nie ma!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnee ^^ Kiedy następna ? Bo już nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuń