piątek, 13 września 2013

16.

Rudowłosa dziewczyna weszła do odświętnie udekorowanej Wielkiej Sali i skierowała się ku stołowi Gryfonów. Jej włosy były perfekcyjnie spięte, szata idealnie wyprasowana, a na piersi błyszczała wypolerowana odznaka prefekta. Wyszukała wzrokiem swoje przyjaciółki- tak, siedziały prawie na końcu stołu, ale zaraz... Czy między nimi nie znajdowali się Huncwoci? Black, Potter, Pettigrew i Lupin, którego tu niedawno odesłała- to z pewnością była czwórka najgorszych chłopaków, jakich miał kiedykolwiek Hogwart. Za grosz wyczucia, przyzwoitości i powagi, za to talentu sporo...
Lily już doszła do swojego stołu i zajęła miejsce obok Mary. Przywitała się serdecznie z dziewczynami, jednak chłopców nie zaszczyciła nawet spojrzeniem.
-Co, Evans, stęskniłaś się za nami? A przede wszystkim za mną?- uwodzicielsko wyszeptał jej do ucha James. Nawet nie zauważyła, kiedy się do niej przysiadł i była z tego powodu bardzo zła na siebie.
-Nie ma za czym tęsknić, Potter- wycedziła tak chłodno, jak tylko umiała.- A teraz stąd zjeżdżaj.
Oczywiście, uśmiechnął się bezczelnie i wcale jej nie posłuchał. Ruda poczuła, że zaraz wybuchnie, więc odwróciła się od niego i jej spojrzenie padło na Syriusza, który żarliwie mówił coś do Rose. Potem machnął różdżką i już trzymał w dłoni jedną, białą różę, którą skierował ku blondynce, mówiąc coś, z czego Lily dosłyszała tylko słowo "przepraszam". To było dziwne- przecież typy takie jak Black nigdy nikogo nie przepraszają... Evans postanowiła, że spyta o to którąś ze swoich koleżanek, ale odpowiedź sama do niej pospieszyła.
-Niesamowite, nie? Łapa jest świetny, potrafi wyczuć każdą dziewczynę- powiedział zachwycony Potter.- Nawet taką, która jest dla niego tylko koleżanką.
Lily zmarszczyła brwi, bo to nie wyglądało tak, jak próbował jej wmówić okularnik. Syriusz zdecydowanie nachylał się w kierunku jej przyjaciółki, pożerał ją wzrokiem i widać było jak na dłoni, co on planuje. Na szczęście Rose się nie dawała- traktowała go jak każdego innego chłopaka- życzliwie, ale z dystansem. Ruda nie wiedziała, dlaczego, bo blondynka nigdy nie chciała o tym rozmawiać, ale jej mottem przewodnim było: "Nigdy więcej chłopców!" i zawsze świetnie się tego trzymała. Rose była krucha i delikatna, ale Lily nie wątpiła, że wytrwa w swoim postanowieniu do końca. 
W tym momencie coś przykuło uwagę Evans. Coś, co było widoczne od początku, ale czego wcześniej nie zakodowała- Syriusz nie miał na sobie szaty! Uśmiechnęła się z satysfakcją i wykrzyknęła w jego kierunku:
-Black! W Hogwarcie obowiązuje noszenie szaty! Żadna wymówka nie jest w stanie cię usprawiedliwić- masz szlaban.
Chłopak jednak uśmiechnął się huncwocko i powiedział:
-Swoją szatę pożyczyłem Rose. Zapomniała się przebrać.
Lily spojrzała na swoją przyjaciółkę- faktycznie, była ubrana w coś, co było na nią stanowczo za duże. Nie dawała jednak za wygraną:
-Jesteś taki dobry z transmutacji, Black- zaczęła słodkim tonem.- Trzeba było przetransmutować swoją koszulę albo ubranie Rose w szatę. Proste- tu wzruszyła ramionami.- Ale skoro nie myślisz, czeka cię szlaban.
Syriusza zatkało. Najwyraźniej wcześniej to mu w ogóle nie przyszło do głowy. Wyjął różdżkę i po chwili już miał na sobie szatę ucznia Hogwartu. Już chciał się zacząć spierać z Lily, ale mu się to nie udało, bo w tej chwili do sali weszła profesor McGonagall, prowadząc za sobą przestraszonych pierwszaków. Jak zwykle, Tiara Przydziału zaczęła śpiewać, jak zwykle, McGonagall wszystko im najpierw wyjaśniła, jak zwykle, czytała listę, a przestraszone jedenastolatki siadały na stołku, a Tiara wykrzykiwała nazwę jednego z czterech domów Hogwartu- Gryffindoru, Slytherinu, Ravenclawu albo Hufflepuffu- a nowi uczniowie siadali przy odpowiednim stole, witani wiwatami. Jak zwykle, niektórzy byli uradowani, a inni rozczarowani swoim przydziałem. Jak zwykle...
Potem Dumbledore wstał i powiedział:
-Witam wszystkich nowych i starych uczniów. Mam wam przypomnieć, że macie zakaz zbliżania się do lasu oraz wychodzenia w nocy ze swoich dormitoriów lub Pokojów Wspólnych. Ponadto uczniowie trzeciej klasy i wyższych mogą odwiedzać Hogsmeade w wyznaczonych terminach. No, to chyba wszystko. A teraz wsuwajcie.
Na stołach pojawiły się wspaniałe potrawy i każdy zajął się napełnianiem brzuchów. Lily obserwowała nowych uczniów- wydawali się być zafascynowali jedzeniem i podekscytowani rozpoczęciem nauki w szkole magii. W tym roku do jej domu trafiło dość dużo młodych czarodziejów- niby to dobrze, ale Evans wiedziała, że im więcej dzieciaków, tym trudniej jej będzie utrzymać porządek. Westchnęła i zabrała się za jedzenie. Ludzie wokół niej rozmawiali i się śmiali, ale ona była już zmęczona. Miała dzisiaj dużo pracy i marzyła tylko o tym, by ta uczta się wreszcie skończyła, a ona mogła pójść do swojego ukochanego dormitorium, które zajmowała już szósty rok. Czekała ją bezsenna noc, jak zawsze po powrocie do szkoły i, chociaż padała już z nóg, nie mogła się doczekać tych nocnych pogaduszek z dziewczynami.
Wreszcie wszyscy się najedli, potrawy zniknęły, a dyrektor życzył wszystkim dobrej nocy, Lil ruszyła z przyjaciółkami (tak, w tym roku pierwszakami zajmowali się prefekci z piątej klasy!) do wieży Gryffindoru. Uśmiechnęła się do dziewczyn, a one odwzajemniły ten gest i Ruda już wiedziała, że wszystkie czekają na to samo, co ona. Na wielką i rytualną Noc Zwierzeń. Przynajmniej tak jej się wydawało...

3 komentarze:

Lydia Land of Grafic