sobota, 26 października 2013

49.

  Pokój Wspólny był pusty. Prawie pusty, gdyż w kącie, blisko kominka siedziała skulona dziewczyna. Już nie płakała, ale oczy miała poczerwieniałe i opuchnięte. Pusto wpatrywała się w dal. Była tak zdezorientowana, że nawet nie zauważyła, że dwójka chłopców przyglądała się jej ze szczytu schodów do dormitorium chłopców. Jeden z nich - bardzo przystojny, o kruczoczarnych włosach, szepnął coś na ucho temu drugiemu. Ten odpowiedział mu jedynie skinieniem głowy, po czym po cichutku opuścił pomieszczenie. Byli sami. Tylko on i Rose. Wiedział, że od doboru słów i gestów, wszystko teraz zależy. Na palcach podszedł do dziewczyny przyklękując obok niej. Delikatnie położył jej rękę na ramieniu.
- Co tu robisz, Syriuszu? - spytała słabym głosem, nawet na niego nie spoglądając.
- Zmartwiłem się. Jesteś tu sama i wyglądasz, jakbyś płakała. Czy chciałabyś porozmawiać?
- Nie. To znaczy tak. Tak, ale, nie obraź się, nie z tobą. Z Remusem.
- Remus właśnie poszedł na śniadanie. Porozmawiaj ze mną, Rosaline. Mogę cię zrozumieć lepiej niż ktokolwiek inny. 
- Nie chcę cię obarczać swoimi problemami. Poza tym, to nic wielkiego. Już się uporałam z tym. 
- Nie wydaje mi się. Chodź. - wyciągnął do niej prawą dłoń - Pójdziemy do mojego dormitorium. Spokojnie mi wszystko opowiesz. Wypijesz. Czasami pomaga. 
Przez chwilę się wahała. Czuł na sobie jej spojrzenie. Spojrzenie tak soczyście błękitnych oczu. Tak zranionych i przygnębionych oczu. Teraz był już w stu procentach pewny, że przez dłuższy czas wypłakiwała sobie oczy. Miał ochotę ją przytulić i nigdy, ale to przenigdy nie wypuszczać z objęć. Chciał ją chronić przed cierpieniem, ale przecież to on często jej tego cierpienia dokłada, a gdyby zaczął ją traktować tak, jakby tego chciał, to widok tych pięknych, opuchniętych oczu byłby codziennością. Nie mógł przecież do tego dopuścić! Z tego rozdarcia wyrwało go uczucie ciepła, jakie spełzło po jego skórze wraz z chwilą, w której ta piękna dziewczyna złożyła swą dłoń na jego dłoni. Delikatnie ją uścisnął i pomógł jej wstać. Niczym dżentelmen puścił ją przodem. Swój wzrok utkwił we włosach, które były zaplecione w długi, dobierany warkocz. 
- Rose - zaczął delikatnie podążając za nią. Ta stanęła przed drzwiami do ich dormitorium i zwróciła się ku Łapie. - Przepraszam. Za wczoraj. Zachowałem się jak głupek i prostak.
- To prawda
- Wybaczysz mi? 
- A obiecasz mi, że nie będziesz próbował na siłę mnie uwieść?
Na siłę? - pomyślał Syriusz. - Czyli teoretycznie rzecz biorąc, nie wszystko stracone?
- Obiecuję. - odparł Black uśmiechając się do dziewczyny. Była piękna, w tym bladym świetle, które napływało z okien na dole. Tu, pod sklepieniem, gdzie wiecznie panował półmrok, wyglądała niczym nadludzkie stworzenie. Złociste włosy, blada cera, błękitne oczy, które zachodziły krwią, od nadmiernego płakania, nienaturalnie czerwone usta, drobna postura. Delikatność w każdym calu, i on, Syriusz Black, musiał trzymać się na dystans, bo już zbyt wiele stracił, zdając się na swoją spontaniczność. Chwycił klamkę i szarmanckim gestem zaprosił ją w progi miejsca, z którego nie zamierzał jej wypuścić przez najbliższe godziny.

  Z każdą kolejną szklanką wina, Rose stawała się coraz bardziej wylewna. Pokrótce opowiedziała Syriuszowi swoją sytuację - opowiedziała o skrywanej pasji, choć jej nie sprecyzowała, i o tym, że nie potrafi przyznać się przed przyjaciółkami do tego co robi. Black, naturalnie, słuchał. Nie przerywał, pozwalał jej się wygadać, komentował kiedy ona tego chciała. Był po prostu miły, taktowny, kulturalny. To zabawne, że cechy wpajane w rodzinie w jakiej się chował, mogły mu się teraz przydać. Ona zwinnymi ruchami nadgarstka obracała resztkami napoju, które osadzały się na dnie szklanki, a on uważnie się jej przyglądał, jakby szukał jakiegoś detalu, którego wcześniej nie widział. Była całkiem bezbronna. Lekko pijana, a dzięki temu jeszcze bardziej urocza. Z niewinnością jej do twarzy. 
- Syriuszu - zaczęła nieco delikatnie, a z drugiej strony nieco kokieteryjnie - Jak sądzisz czy ty się kiedykolwiek zakochasz? - szturchnęła go lekko nogą, jakby ten gest miał go zachęcić do zwierzeń.
Był to dobry moment by ją nieco podejść i skrócić listę pytań, które chciał jej zadać.
- Nie wiem. Może, jak znajdę odpowiednią kobietę, która sprowadzi mnie na ziemię. - lekko się zaśmiał, po czym wypalił - A ty, Rose? Jak myślisz, zakochasz się kiedyś?
- Mam nadzieję, że nie.
- Dlaczego?
- To długa historia - zatopiła się w wygodnej poduszce. Delikatnie rozmasowała sobie skronie. Poczuła delikatne szturchnięcie. To Syriusz, który szturchał ją nogą.
- Heej, mamy sporo czasu i jeszcze jedną butelkę wina do opróżnienia.- uniósł w porozumiewawczym geście jedną brew. Ta westchnęła.
- Poznaliśmy się w zeszłym roku. W sumie to całkiem przez przypadek. Uderzył w moją torbę. Ona pękła i wysypały się wszystkie podręczniki. Pomógł mi to posprzątać i zaczął przepraszać.  Znałam go już wcześniej, to znaczy, słyszałam o nim. Kapitan drużyny Krukonów,  Christopher Walker. - Black siłą woli powstrzymywał się od wybuchu. Przecież doskonale znał Chrisa! - Co ja sobie myślałam? Imponował mi. Był taki inteligentny i oczytany, nie tylko w dziedzinie magii, ale i dużo mi opowiadał o mugolach. Podobał mi się. Myślałam, że do siebie pasujemy. Zaczęliśmy ze sobą chodzić przed Bożym Narodzeniem. - delikatnie się uśmiechnęła, jakby do samego wspomnienia tego dnia - Byliśmy całkiem zgranym duetem. Wiele rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się razem, uczył mnie nawet grać w Quidditcha, ale potem... - zaczerpnęła powietrza by powstrzymać napływające łzy. Łapa jednak siedział na przeciwległym końcu materaca swojego łóżka  wpatrywał się w nią w bez ruchu - A potem odkryłam, że mnie zdradzał. Był kwiecień, a ja dowiedziałam się, że od ponad dwóch miesięcy mnie zdradzał... ze swoją byłą. To zabawne, ale nawet mnie nie przeprosił. Tłumaczył, że przecież nie mogłam być taka naiwna, że on ze mną będzie. Że powinnam wiedzieć, że taki człowiek jak on, nie może przywiązywać się do jednej dziewczyny, która na dodatek jest od niego młodsza. 
Szczękę miała mocno zaciśniętą, stalowy błysk w oku skupiał się na suficie. Klatka piersiowa nazbyt szybko unosiła się w górę i dół. Prawdopodobnie balansowała na krawędzi gniewu, a rozpaczy. Sam Black, również balansował, ale jego przepaścią były pragnienia i rady Lunatyka, który kazał mu się utrzymywać dystans fizyczny w kontaktach z Rose. Kusiła go perspektywa pocieszyciela, jednakże, jeśli Remus wciąż miał mu pomagać, to musiał dostosować się do jego porad, i aż ciężko było mu uwierzyć, ale faktycznie, nie zamierzał szukać nawet drobnego kruczka w ich umowie.
- Może się prześpisz? Chyba faktycznie cię trochę rozpiłem. Tutaj nikt ci nie przeszkodzi. Dziewczyny tu nie przelecą, nie zaczną pytać. 
- A ty co będziesz robić? - spytała zaskoczona propozycją. 
- Poczytam sobie książkę. Nie patrz tak na mnie - roześmiał się - potrafię czytać. Nawet mi się czasem zdarza, choć przyznam, że rzadko. 
- Przyznaję, twoja propozycja jest kusząca, ale - urwała, nieco zawstydzona - nie mam piżamy.
- Och, to nie problem.
Doczłapał się do swojego kufra i wyciągnął z niego białą koszulę. Jednym, nieco skomplikowanym zaklęciem przetransmutował swoje odzienie w przepiękną, długą, białą koszulę nocną, na grubych ramionkach. 
- Och, dziękuję. Syriuszu - spojrzała w jego szare oczy, w których próbował ugasić swoje pożądanie - jesteś niesamowitym czarodziejem. 
Uśmiechnęła się i skocznym krokiem zniknęła za drzwiami toaletki. 
To dobrze, bo jeszcze by zauważyła ten szkarłatny rumieniec, jakim się oblał Black. Przez prawie siedemnaście lat życia słyszał wiele komplementów, ale dotyczyły one zazwyczaj jego wyglądu, czasami jego osobowości, ale nigdy nie usłyszał tak wspaniałej uwagi od tak pięknej dziewczyny. 
- Syriuszu - dobiegł go głos zza drzwi - Syriuszu, nie patrz. Zejdź z łóżka i zakryj oczy. Proszę.
Rozbawiony jej nieśmiałością, zrobił jej miejsce na swoim łóżku, a sam przeniósł się na łóżko Jamesa. Niezbyt szczelnie zakrył sobie twarz dłońmi.
- Już - krzyknął starając się ukryć drzemiące w nim emocje. Dziewczyna wyglądała piękne. Tak bardzo pięknie, że przez umysł przeleciała mu myśl, że chciałby się dla niej zmienić. Chciałby, ale czym są chęci przy takim charakterze?

8 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział.
    Oby Łapa dał radę się zmienić

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział *.*
    Ta ich delikatność <3
    Słodko :3
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam :D
    //Lav.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest cudowną historia to co piszecie <3 Kocham was za to :)
    ~Carolina Weasley

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to piękne <3 <3
    Taka delikatność w treści
    Piękne <3 Jesteście niesamowici !
    Tylko czekać na następne

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne. Idealne <33 Delikatność w treść :* Mam nadzieje że tych dwoje będzie razem ;3 Trzymam kciuki. Oby tak dalej Powodzeniaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże :*
    To jest cudowne i magiczne!!!
    Rose i Black...
    Nie wiem co będzie dalej, ale mam nadzieję, że dowiem się jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Prosimy następne! <3. To jest piękne. Takie prawdziwe ! *,* Nie moę doczekać się następnego!. Fp na fb też super prowadzicie! :) Śledzę go codziennie ( oczywiście wszędzie wypatruję wzmianki o kolejnym rozdziale i jak się takie cos pojawia to wysyłam do znajomych aby polajkowali hehe :D ). Na prawdę... Najlepszy blog jaki moglby istniec :). Dla Potteroholikow po przygodzie z Harrym , Ronem i Hermioną najlepsze =3 . Tak''na koniec'' ;____; <3 . KC MOCNO I ŻYCZĘ WENY ! =3 <3 ~ Anonimka :D

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic