piątek, 18 października 2013

46.


Błonia wyglądały dziś inaczej niż zwykle. Słońce było dziwnie smutne i wiatr powiewał płaczliwe melodie. Otuleni jedynie ciszą, w której stąpali, patrzyli na leniwie podążające słońce.
-Więc
– odchrząknął delikatnie Remus przerywając cieszę – chciałeś porozmawiać. O co chodzi, Łapo?
Syriusz jeszcze przez chwilę wpatrywał się w niebo, lekko mrużąc przy tym oczy.
-Rose ci się podoba.
– oznajmił spokojnym tonem.
-Nie! Nie! Nie!
– szybko zareagował chłopiec o miodowych oczach.
-Och, Luniaczku
. – spojrzał na niego – To nie było pytanie. To było stwierdzenie.
-Mylisz się.
– upierał się Remus, ale Black obdarzył go jedynie niedowierzającym spojrzeniem.
-Ona się podoba tobie, ale i mi. Ale jest to całkowicie odmienny sposób pociągania. Chciałbym z nią być, ale chciałbym także móc jej dać to, czego nie potrafię dać innym dziewczynom. Niestety, to jest zbyt głęboko we mnie zakorzenione i nie da się ot tak przestać być tym samym człowiekiem, co kiedyś, co wcześniej.
-Czyli czego ty właściwie ode mnie oczekujesz, Łapo?
-Pomocy. – odparł nieco smutnym tonem głosu. Jego twarz pobladła, wzrok skupił w jednym punkcie. W elemencie obrazu, który zmierzał ku nim. Piękna blond włosa dziewczyna zarzuciła ręce na Remusa, a on, Syriusz, poczuł się, jakby ktoś wymierzył mi siarczystego policzka. Nie mógł obwiniać przecież Remusa, a może i mógł, ale bądź co bądź, nie chciał tego robić. Dziewczyna przelotnie się do niego uśmiechnęła, więc i on blado się do niej wyszczerzył. Potem pobiegła. Wesoło podskakiwała kierując się w stronę chatki gajowego, a on po prostu nie mógł już więcej na nią patrzeć. Na te złociste, tak, złociste włosy powiewające na wietrze. Na tę wspaniałą posturę dziewczyny, która nigdy nie spojrzy na niego tak jak wszystkie jego fanki, a może i z czymś co nazywane jest prawdziwą miłością, a nie tylko fizycznym uwielbieniem, bo będąc szczerym, należałoby przyznać, iż Syriusz Black był najprzystojniejszym uczniem szkoły zwanej Hogwartem.  No ale cóż mu z tego tytułu, skoro ta wspaniała istota nigdy nie splecie swoich dłoni z jego, nigdy nie złoży tych nieśmiałych i tych namiętnych pocałunków na jego ustach, nigdy nie pozwoli się uścisnąć na tak długo jakby tego chciał, na wieczność. Może i wydawać się by mogło, że przesadza, ale co z tego! Ma szesnaście, już prawie siedemnaście, lat. Chyba czas najwyższy zacząć traktować związki nieco poważniej! Z tym ostatnim to słaby żart, ale i tak głęboko pragnął by Rosaline zaczęła go traktować, chociażby tak samo, jak traktuje Remusa. Lupin stał nieopodal wpatrując się w niego. Jego długie włosy opadały mu niedbale na twarz i nawet ich nie zgarniając, bo właściwie po co, zaczął mówić:
-Pomóż mi, Remusie. – jego słowa były poważne, możliwe, że jest to ten jedyny wariant jego poważnego tonu, ten sam, którego stosował, nieumyślnie oczywiście, w rozmowie z Jamesem zaraz po ucieczce i przy innych nieco ważniejszych sprawach – Spójrz jak to wygląda. Pomóż mi to wszystko naprawić. Pomóż mi się wznieść w jej randze sympatii. Pomóż mi stać się człowiekiem godnym jej sympatii. Proszę.
-Syriuszu – zaczął delikatnie Lupin, nie dowierzając własnym uszom – to może być trudne.
-Nie obchodzi mnie to! Zniosę wszystko, poza ignorancją z jej strony.
-A będziesz się stosować do tego co mówię?
-No powiedzmy, że w większej części – rzucił Black, nieco bardziej odprężonym tonem.
-No to mam plan i oczekuję twojego posłuszeństwa, Łapo.
-O zgrozo – posłuszeństwo. Jak to strasznie brzmi. To kiedy zaczynamy?
-Teraz?

6 komentarzy:

  1. O BOŻE DROGI !!! To jest przecież cudne :D ;* Trzymam za Łapę kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzena dla Łapy
    Kiedy będzie Lily i James?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog jest świetny. Każdy rozdział tak mnie wciąga że czytam go po trzy razy. Kiedy będzie następny rozdział???

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog :D naprawdę wciągający! Tylko proszę zmieńcie kolor tła lub czcionki jaką pisze się komentarze bo nie widać co inni piszą :D

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic