Obudził się razem ze słońcem wschodzącym gdzieś tam dalej. Wpatrując się w sufit, rozmyślał o tym, jakie to szczęście go spotkało, że mógł być tutaj. W tej szkole, z tak wspaniałymi ludźmi.
-Nie zasługuję na to wszystko. - pomyślał Remus, przymykając swe powieki. Pełnia zbliżała się wielkimi krokami, pozostały mu około dwa tygodnie spokoju. Ale zanim nastąpi przemiana, dni zaczną się robić coraz cięższe, coraz bardziej nużące i w coraz gorszym nastroju. Niewiele więcej myśląc, wstał z łóżka i, drapiąc się po głowie, wszedł do łazienki. Stojąc pod prysznicem, czując spływającą wodę, czuł się, jakby cały ten ciężar, który gdzieś tam w głębi jego duszy siedzi, opadał razem ze strugami wody. Wysuszył się i przebrał w ubrania, które dziwnym trafem czekały na niego w łazience. Wyszedł po cichu z łazienki i dostrzegł niecodzienny widok.
-Długo już nie śpisz? - spytał, starając się ukryć swoje zaskoczenie.
-Już jakiś czas, Remusie. - odparł towarzysz poważnym tonem. Zbyt poważnym. Zbyt oficjalnym, by mogło być to oznaką dobrych wieści - Remusie czy możemy pogadać? Nie tu - szybko dodał - na błoniach na przykład.
-W porządku, ale Łapo...
-Pogadamy na dole.
I z rękami w kieszeni wyszedł z dormitorium pozostawiając Remusa, który jeszcze przez chwilę nie potrafił wyrwać się z oszołomienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz