niedziela, 24 listopada 2013

58.

                 Rose weszła do swojego dormitorium. Już na progu zauważyła, że coś było nie tak aha, to ten nadzwyczajny porządek. Najwyraźniej Lily i Mary dorwały się do ich rzeczy, kiedy obu blondynek nie było w pokoju. Trudno dziewczyna wzruszyła ramionami i zdjęła buty, by po chwili z cichym okrzykiem radości wskoczyć na swoje idealnie posłane łóżko. 
Po chwili drzwi się otworzyły i do środka weszła Lucy, gwiżdżąca jakąś wesołą melodię.
–  Ooo, tu jesteś! ucieszyła się niebieskooka. Właściwie to potrzebuję twojej rady.
Torres z zaciekawieniem spojrzała na przyjaciółkę i w mgnieniu oka znalazła się na łóżku Rose.
–  O co chodzi?
–  Bo wiesz... Syriusz jest ostatnio nieco zły z powodu tego zakładu z Jamesem. Że nie mogą się golić i w ogóle. Dlatego chciałabym mu jakoś pomóc. No i wymyśliłam dwie opcje, ale nie wiem, która jest lepsza.
–  Ejejej, ale czemu ty w ogóle chcesz mu pomagać? Niech choć raz przeprowadzą uczciwy zakład.
–  Ale on chodzi teraz taki wściekły... Dzisiaj nawet na mnie wpadł przez nieuwagę!
–  Moim zdaniem za bardzo się przejmujesz, kochana. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego chciałabyś poprawić samopoczucie Łapy. twarz Lucy wykrzywiła się w szatańskim uśmieszku. Ej, a może on ci się podoba!
–  Nie! W życiu! Syriusz? Błeeee.
–  No co ty, Rose! Przecież to jeden z najprzystojniejszych, w dodatku wolnych chłopaków w szkole! Na pewno ci się podoba.
Richardson wiedziała, że przyjaciółka tylko jej dokucza, ale i tak postanowiła się bronić do oporu.
–  Wcale nie. Są przystojniejsi.
–  No niby kto?
–  Yyy. 
Właśnie! wykrzyknęła triumfalnie zielonooka.
Czekaj, daj mi pomyśleć! broniła się Rose, ale Torres już wstała i zaczęła skakać po jej łóżku, krzycząc, a może śpiewając?, w kółko następujące słowa:
–  Rose podoba się Syriusz! A ona jemu! Będą taką słodką parą! Tralalalaaa.
–  Przestań! To nieprawda!
Richardson rzuciła się na przyjaciółkę z poduszką w ręce, próbując zasłonić jej usta. W tej samej chwili Lucy, wciąż się drąc, przeskoczyła na swoje łóżko i zamachnęła się swoją poduszką. Wkrótce spokojna rozmowa przyjaciółek przerodziła się w prawdziwe starcie. Pokój został podzielony na dwa fronty, nie oszczędzono ani jednej poduszki. W powietrzu rozchodził się perlisty śmiech obu dziewczyn, raz po raz przerywany przez celne trafienie poduszką.
Wtem drzwi otworzyły się, a obie dziewczyny zamarły w poduszkami nad głową. W progu stała osłupiała Lily, a za nią było widać Mary, wyglądającą przez ramię Rudej. Obie blondynki przybrały skruszone miny.
–  Co. To. Ma. Być?! Niedawno posprzątałyśmy!
–  Właśnie widziałyśmy zaczęła Rose niewinnym tonem.
–  No i tak sobie pomyślałyśmy...
–  Że jest nieco za czysto...
–  Ale to na serio wyszło niespecjalnie dokończyła Lucy i obie dziewczyny przecisnęły się przez drzwi prowadzące na korytarz. Pobiegły ku Pokojowi Wspólnemu, ale i tak dobiegł je krzyk Evans:
–  Wracajcie! Jeszcze nie skończyłam!
Dokąd uciec? Gdzieś, gdzie Lily nas nie będzie ścigać... myślały obie, po czym równocześnie na siebie spojrzały z tym samym błyskiem w oku.
Huncwoci.

10 komentarzy:

  1. Hahahhaaahahhahahaa,dobre :D Czekam na następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej Lily i Jamesa ! Nie odpuszczę !
    Rozdział świetny - jak zwykle <3
    Pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału:)
    Lady Mikaelson <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uciekawe przed gniewem Lily :D
    Piękne i od razu ta myśl o Huncwotach
    Czekam na następne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, Świetne Świetne!
    Merlinie... kiedy następne??

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Czekam na następny. Więcej Lily i Jamesa!

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic