Wszyscy się gdzieś rozeszli. Nawet Peter poszedł grać w pokera z pierwszoroczniakami, by wygrać niemałe należności z zakładów z nimi. W tym zgiełku spraw, obowiązków i pragnień innych, czuł się bardzo samotny. James na treningach, Rose gdzieś tam wypłakiwała się w ramię Syriusza, który próbował naprawić relacje między nimi. Nie chciał im przerywać, dlatego nawet przez myśl nie przeszło mu, by udać się do Wieży Gryffindoru. Krzątał się po korytarzach, udając, że wypełnia obowiązki prefekta, choć tak naprawdę nie zwracał na nikogo uwagi. Poszedł w końcu do sowiarni, pożyczył od jakiegoś trzecioklasisty kawałek pergaminu i pióro i napisał obszerny list do swoich rodziców. Czuł się okropnie, z powodu tego, że ostatnio pisał do nich tak krótkie listy. Był prawdopodobnie najgorszym synem na świecie. Tak mu się wydawało. Bo jak inaczej ująć fakt, iż pisał do nich listy opisujące jedynie to, że jest cały i zdrów. Zasługują na więcej uwagi. W podłym już humorze, postanowił odnaleźć ukojenie wśród książek. Szedł wzdłuż wielkich regałów z książkami, które już dawno przeczytał. Wystarczyła chwila, by zdał sobie sprawę, jak głupi był pomysł przybycia do biblioteki. Już miał zawracać, gdy jego oczom ukazała się pewna postać. Całkiem przeciętna, jednakże było w niej coś znajomego. Ciemnobrązowe, lekko falowane włosy i drobna postura dziewczyny była jakby nieodłącznym elementem tego miejsca. Szybko przemierzył krótką trasę i usiadł u boku dziewczyny.
- Witaj, Mary. Może zrobisz sobie krótką przerwę?
- O! Serwus, Remusie. Co u Ciebie słychać? - spytała wesołym głosem, zamykając obszerny tom księgi zaklęć dla zaawansowanych.
- Och, no. W porządku. A co u ciebie? Uczysz się tych wszystkich zaklęć? - skinął głową w kierunku książki.
- Nie, nie - roześmiała się delikatnie - tylko wybranych. Co cię sprowadza do biblioteki w sobotę, Remusie?
- Cóż, chyba samotność - chciał się zaśmiać, ale koniec końców na jego twarzy wymalował się pewnego rodzaju grymas
- Chcesz o czymś porozmawiać? - delikatnie oparła dłoń na jego ramieniu
-Nie, nie...ale...Czy mogę dotrzymać ci dziś towarzystwa? Może dasz się zaprosić na spacer po błoniach? Dobrze ci to zrobi, Mary.
- W sumie to powinnam się uczyć...
- Godzinka? Potem mogę z tobą trenować zaklęcia - rzucił pewnym tonem głosu, próbując przekonać ją do wyjścia ze szkoły.
- Ale tylko godzinka. Jest dziś bardzo zimno.
Odwróciła wzrok w stronę okna. Początek września wyglądał jak ponury listopad. To wszystko wina panującej wojny. Na zewnątrz brakowało szczęścia. Dorośli nie śmiali się tak jak kiedyś, bo miejsce humoru zajęła niewiedza na temat tego co będzie dalej. Wszyscy wiedzieli, że Hogwart jest najbezpieczniejszym miejscem pod słońcem, co nie zmieniało faktu, że ta przytłaczająca atmosfera niepokoju i rozpaczy opanowywała nawet te okolice, co więcej, odbijała się ona nawet na dzieciach.
- W takim razie, chodźmy. - I dżentelmeńskim gestem pomógł jej wstać. Chłodne popołudnie, świeże powietrze, i towarzyszka, która od kilku dni wydaje się być bez życia. Miał jednak nadzieje, że to ostatnie ulegnie zmianie. Ale czy on w ogóle ma prawo, kwestionować jej humor i poczynania? Przecież to ona straciła najbliższych. Jemu pozostawała tylko nadzieja, że jego rodziców nigdy nie spotka tak okrutny los.
Piękne *.*
OdpowiedzUsuńMoże tak jeszcze jeden? ;) Oczywiście nic na wymus. :D
OdpowiedzUsuńCudowne *o*
OdpowiedzUsuńTo jest krótkie i cudowne :) ten rozdział kończy się w IDEALNYM momencie i jednocześnie podsyca ciekawość co dalej się wydarzy. MOJE GRATULACJE! :) Pozdrowionko dla was i duuuuuuuuuużo weny ;) ~Carolina Weasley
OdpowiedzUsuńTo takie głębokie *-*
OdpowiedzUsuńSliczneeeee. *_________* Kiedy następny rozdział ?? ;*
OdpowiedzUsuńLuniaczku lub Lily xD
OdpowiedzUsuńNEXT PLIS <3 <3