sobota, 31 sierpnia 2013

5.

Peter siedział przy stole i spokojnie jadł pomarańczę. Wydawać by się mogło, że sprawia mu to przyjemność, jednak ból w jego oczach był czasami aż zbyt widoczny. Nie chciał jednak, by ktokolwiek to zauważył, dlatego bez wahania grał beztroskiego i w gruncie rzeczy zadowolonego z obecnego stanu rzeczy. Codziennie tak robił. I codziennie jego rodzice dawali się na to nabrać. Był to tylko ułamek jego wieloetapowego planu, który, do tej pory z sukcesem, wcielał w życie od pierwszego dnia wakacji. A wszystko dlatego, że po jego przyjeździe z Hogwartu, jego rodzice stwierdzili, że nie tak powinien wyglądać czarodziej czystej krwi. Ich zdaniem, Peter powinien znacznie schudnąć i zmienić swoje priorytety. Jednak chłopiec nie podzielał ich zapału- czekoladowe żaby, pieguskowe kociołki i inne magiczne łakocie były dla niego zbyt kuszące, by tak po prostu je porzucić i faktycznie pokochać zdrowe owocki i warzywa. A smykałka do interesów, a raczej- wyjątkowa zdolność załatwienia wszystkiego wszystkim (oczywiście za godziwe wynagrodzenie), była zbyt głęboko zakorzeniona w jego duszy, by móc ją porzucić na rzecz nudnych i wyjątkowo uczciwych zajęć, które proponowali mu rodzice...
Może dlatego tak bardzo się ucieszył, kiedy dostał sowę od Jamesa z zapytaniem, co robi w sobotę. Jego przyjaciele mieli zamiar zrobić zakupy na Pokątnej, a on będzie mógł przy okazji wreszcie pójść do sklepu i wybrać sobie tyle łakoci, ile dusza zapragnie (a jego dusza była pod tym względem bardzo, ale to bardzo wymagająca)... Dużo wakacyjnego czasu spędził na kombinowaniu, jak by tu na Pokątnej kupić zaopatrzenie do Hogwartu, tak, żeby mu starczyło przynajmniej do pierwszej wizyty w Hogsmeade. W końcu znalazł sposób, ach, te zaklęcia zmniejszająco- zwiększające, malutkie pudełeczko, mieszczące się w kieszeni, a w środku można schować mnóstwo, mnóstwo słodyczy! A rodzice nic nie będą podejrzewać- tak, czasami nawet on wpadał na genialne pomysły... Pudełeczko już czekało, a w nim były ukryte złote galeony, które ostatnio zarobił (o czym, rzecz jasna, jego rodzice nie wiedzieli), które tylko czekały na to, by je wydać... Sobota, sobota... Tak, to z pewnością będzie dobry dzień dla Petera Pettigrew.

2 komentarze:

  1. Nie znoszę go ;/ Ale rozdział napisany świetnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się.
    Może i zdradził Potterów, ale bądź co bądź, kiedyś byli przyjaciółmi. :)

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic