"So, so you think you can tell
Heaven from Hell,
Blue skies from pain.
Can you tell a green field
From a cold steel rail?
A smile from a veil?
Do you think you can tell?"
-Wspaniałe! Niesamowite! Jestem zlany jak w cholerę, ale, kurczę, Rogaczu! Jesteś genialny. Niesamowity...
-Spokojnie, spokojnie... Bo jeszcze się zarumienię- rzucił wysoki okularnik, wpatrując się w nieokreślony punkt z rozbawieniem.
-Chyba powinniśmy się zbierać. Twoja mama dostanie apopleksji na samą myśl, że byliśmy w środku nocy wśród mugoli, a co dopiero myśleć o tym jak wyglądasz.
-Co ma do tego mój wygląd?- zaperzył się Rogacz
-Wiesz, ja nawet będąc pijanym, wyglądam bardzo przystojnie. O tobie niestety nie można tego powiedzieć- powiedziawszy to, ruszył się ze stołka, lecz po chwili ponownie na niego opadł. -Stanowczo za dużo wypiliśmy- pomyślał chłopiec o kruczoczarnych, długich, jak na mężczyznę, włosach. Poczuł, jak jego lewe ramię unosi się w górę, a potem nieco brutalnie opada na czyjąś szyję. Powieki miał dziwnie ciężkie, jednakże siłą woli podniósł je, spoglądając na przystojnego okularnika, który zmagał się z ciężarem jego ciała, by potem powoli wyprowadzić go z knajpy. Jeśli to nie jest przyjaźń, to co to jest? Jest kompletnie otumaniony alkoholem, nie jest w stanie samodzielnie przemierzyć krótkiej trasy do domku państwa Potterów, mieszkał już nawet przez wakacje z tym samym człowiekiem, z którym w szkole nie rozstaje się niemal na krok. Powinien ten dzień dopisać do listy osiągnięć życiowych Syriusza Blacka i Jamesa Pottera. Rzucić hasło: "Ej, Rogaczu, nudzi mi się", a w odpowiedzi usłyszeć: "No to zbieraj się, pójdziemy odwiedzić mugolski bar". Tak, to stanowczo była dziwna fantazja. Bo kto by chciał pić tak ohydną whisky? Smakowało to okropne. Zamawiając trunek sugerowali się tym, iż w magicznym świecie również spożywa się whisky, ale smakuje ona o wiele lepiej. I głowa tak nie boli.
-Na Merlina, niech te komary tak głośno nie latają. Zaraz zwariuję.
-Zamknij się, Łapo. Po prostu się zamknij i wymyśl, jak dostaniemy się do pokoju bez zwracania na siebie niczyjej uwagi.
-Nie wziąłeś niewidki?
-Jak miałem ją wziąć, skoro ojciec skonfiskował mi ją na letni czas? Nie wiem o co oni nas podejrzewają- oburzył się Rogacz.
-Hm, no nie wiem. Może o powroty tuż nad ranem, nas, kompletnie pijanych szesnastoletnich czarodziejów?- spytał lekko sarkastycznie Syriusz.
-Nie, to z pewnością nie o to chodzi. Hej, ciekawe jak się miewa nasz Luniaczek. Pisałem do niego z propozycją, że wpadniemy, ale odmówił, cytuję: "Nie, nie i jeszcze raz nie, James. Nie możecie mnie odwiedzić". Pierwsza noc po pełni księżyca. Ciekawe jak się czuje.
-Wnioskuję, że odrobinę odfutrzony- odrzekł całkiem spokojnym tonem, na co jego towarzysz parsknął śmiechem. Szybko mu ten uśmiech zniknął z twarzy, gdyż tuż za zakrętem ukazała im się postać, stojąca na schodach prowadzących do skromnego domku państwa Potterów. Drobna postura kobiety, jej włosy zawinięte w wałki, szlafrok z podkasanymi rękawami, nie minimalizowało, a także nie odwracało uwagi od miny żądnego krwi drapieżnika. Obaj otwierali już usta, by cokolwiek powiedzieć, lecz przerwał im krzyk wypełniony niemal furią:
-Jamesie Potterze! Coś ty sobie wyobrażał? Czy zdajesz sobie sprawę która jest godzina? Dochodzi czwarta! RANO! Marsz do salonu, czekamy tam na was z ojcem. Chyba musimy sobie porozmawiać!- odwróciła się na pięcie i weszła do domu. Kilka chwil później, wspólnymi siłami przyjaciele wtoczyli się do domu. Już w holu słychać było zdenerwowaną panią Potter.
-Mamy przechlapane- orzekł James z huncwockim błyskiem w oku. Był całkowicie rozbawiony tą sytuacją. Syriusz również krótko się zaśmiał. W obecnej chwili, gdy państwo Potter w każdej chwili mogli wybuchnąć niczym bomba atomowa, lepiej ich było nie prowokować swoją postawą.
-Całkiem jak w Hogwarcie- pomyślał Łapa- brakuje tylko jeszcze stałej formułki "Black, Potter, macie
szlaban!" Coraz głośniej dochodziły do niego głosy na przemian Pani i Pana Pottera, a później jakieś bełkoty Jamesa, próbującego obrócić całą sytuację w żart. Po co oni się tak wydzierają?- zapytał się w myślach.- Przecież my i tak jesteśmy zlani, więc co im po tych reprymendach wychowawczych?
Heaven from Hell,
Blue skies from pain.
Can you tell a green field
From a cold steel rail?
A smile from a veil?
Do you think you can tell?"
-Wspaniałe! Niesamowite! Jestem zlany jak w cholerę, ale, kurczę, Rogaczu! Jesteś genialny. Niesamowity...
-Spokojnie, spokojnie... Bo jeszcze się zarumienię- rzucił wysoki okularnik, wpatrując się w nieokreślony punkt z rozbawieniem.
-Chyba powinniśmy się zbierać. Twoja mama dostanie apopleksji na samą myśl, że byliśmy w środku nocy wśród mugoli, a co dopiero myśleć o tym jak wyglądasz.
-Co ma do tego mój wygląd?- zaperzył się Rogacz
-Wiesz, ja nawet będąc pijanym, wyglądam bardzo przystojnie. O tobie niestety nie można tego powiedzieć- powiedziawszy to, ruszył się ze stołka, lecz po chwili ponownie na niego opadł. -Stanowczo za dużo wypiliśmy- pomyślał chłopiec o kruczoczarnych, długich, jak na mężczyznę, włosach. Poczuł, jak jego lewe ramię unosi się w górę, a potem nieco brutalnie opada na czyjąś szyję. Powieki miał dziwnie ciężkie, jednakże siłą woli podniósł je, spoglądając na przystojnego okularnika, który zmagał się z ciężarem jego ciała, by potem powoli wyprowadzić go z knajpy. Jeśli to nie jest przyjaźń, to co to jest? Jest kompletnie otumaniony alkoholem, nie jest w stanie samodzielnie przemierzyć krótkiej trasy do domku państwa Potterów, mieszkał już nawet przez wakacje z tym samym człowiekiem, z którym w szkole nie rozstaje się niemal na krok. Powinien ten dzień dopisać do listy osiągnięć życiowych Syriusza Blacka i Jamesa Pottera. Rzucić hasło: "Ej, Rogaczu, nudzi mi się", a w odpowiedzi usłyszeć: "No to zbieraj się, pójdziemy odwiedzić mugolski bar". Tak, to stanowczo była dziwna fantazja. Bo kto by chciał pić tak ohydną whisky? Smakowało to okropne. Zamawiając trunek sugerowali się tym, iż w magicznym świecie również spożywa się whisky, ale smakuje ona o wiele lepiej. I głowa tak nie boli.
-Na Merlina, niech te komary tak głośno nie latają. Zaraz zwariuję.
-Zamknij się, Łapo. Po prostu się zamknij i wymyśl, jak dostaniemy się do pokoju bez zwracania na siebie niczyjej uwagi.
-Nie wziąłeś niewidki?
-Jak miałem ją wziąć, skoro ojciec skonfiskował mi ją na letni czas? Nie wiem o co oni nas podejrzewają- oburzył się Rogacz.
-Hm, no nie wiem. Może o powroty tuż nad ranem, nas, kompletnie pijanych szesnastoletnich czarodziejów?- spytał lekko sarkastycznie Syriusz.
-Nie, to z pewnością nie o to chodzi. Hej, ciekawe jak się miewa nasz Luniaczek. Pisałem do niego z propozycją, że wpadniemy, ale odmówił, cytuję: "Nie, nie i jeszcze raz nie, James. Nie możecie mnie odwiedzić". Pierwsza noc po pełni księżyca. Ciekawe jak się czuje.
-Wnioskuję, że odrobinę odfutrzony- odrzekł całkiem spokojnym tonem, na co jego towarzysz parsknął śmiechem. Szybko mu ten uśmiech zniknął z twarzy, gdyż tuż za zakrętem ukazała im się postać, stojąca na schodach prowadzących do skromnego domku państwa Potterów. Drobna postura kobiety, jej włosy zawinięte w wałki, szlafrok z podkasanymi rękawami, nie minimalizowało, a także nie odwracało uwagi od miny żądnego krwi drapieżnika. Obaj otwierali już usta, by cokolwiek powiedzieć, lecz przerwał im krzyk wypełniony niemal furią:
-Jamesie Potterze! Coś ty sobie wyobrażał? Czy zdajesz sobie sprawę która jest godzina? Dochodzi czwarta! RANO! Marsz do salonu, czekamy tam na was z ojcem. Chyba musimy sobie porozmawiać!- odwróciła się na pięcie i weszła do domu. Kilka chwil później, wspólnymi siłami przyjaciele wtoczyli się do domu. Już w holu słychać było zdenerwowaną panią Potter.
-Mamy przechlapane- orzekł James z huncwockim błyskiem w oku. Był całkowicie rozbawiony tą sytuacją. Syriusz również krótko się zaśmiał. W obecnej chwili, gdy państwo Potter w każdej chwili mogli wybuchnąć niczym bomba atomowa, lepiej ich było nie prowokować swoją postawą.
-Całkiem jak w Hogwarcie- pomyślał Łapa- brakuje tylko jeszcze stałej formułki "Black, Potter, macie
szlaban!" Coraz głośniej dochodziły do niego głosy na przemian Pani i Pana Pottera, a później jakieś bełkoty Jamesa, próbującego obrócić całą sytuację w żart. Po co oni się tak wydzierają?- zapytał się w myślach.- Przecież my i tak jesteśmy zlani, więc co im po tych reprymendach wychowawczych?
Dobree xD Będę wpadać ; )
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńCudny :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna. Uwielbiam wszelkie opowiadania o Huncwotach, ale rzadko trafiam na jakieś ciekawe. Mam nadzieję że z tym będzie inaczej.
OdpowiedzUsuńŁowczyni Cieni
PS Cudny
Genialne!
OdpowiedzUsuńhttp://www.imhere-withyou-dramione.blogspot.com