sobota, 31 sierpnia 2013

2.

Był późny wieczór, kilka dni po pełni, kiedy wyczerpany chłopak przystanął przed drzwiami swojego rodzinnego domu. Jego matka jeszcze krzątała się w kuchni, ale nie czekała na niego- z czasem nauczyła się podchodzić z dystansem do tragedii, która spotkała jej synka. Remus wiedział o tym, dlatego zawsze miotały nim sprzeczne uczucia, kiedy powracał do domu- nie był pewien, czy jest mu przykro, czy bardziej jest dumny ze swojej mamy, czy może wdzięczny, że traktuje go ona z miłością i troską, jakby wcale nie był potworem. Natomiast jego ojciec pewnie siedział teraz w salonie z książką w ręku, lecz wcale jej nie czytał. Jak zawsze, czekał na niego, myślał o nim i wypatrywał jego powrotu. Do tej pory sobie nie wybaczył, że jego syn został pogryziony, ciągle myślał, że to przez niego- Remus widział to w jego oczach. Chciałby, żeby ojciec kiedyś spojrzał na niego normalnie, ale przez te wszystkie lata dręczyły go wyrzuty sumienia i chłopak wątpił, by kiedykolwiek miało się to zmienić. To zabawne, bo on nigdy nie pomyślał, że to wina jego ojca. Owszem, zrobiłby wszystko, żeby być normalnym czarodziejem, ale nie obwiniał nikogo oprócz wilkołaka, który go pogryzł, o to, kim się stał. Ze swojego ojca też był dumny, że ten się nie poddał ani nie dał zastraszyć. Chociaż trochę szkoda, że tak wyszło...
Nie chciał już dłużej stać przed domem, więc z ciężkim sercem podniósł rękę i zapukał. Usłyszał pospieszne kroki i drzwi się otworzyły, a Remus zobaczył szczupłą kobietę, stojącą kilka kroków od drzwi. Miała nieco zmizerniałą twarz, która teraz rozjaśniła się na widok syna. Uśmiech odmładzał tę kobietę o kilka lat- wyglądała wtedy pięknie, z miłością wypisaną na twarzy. Chłopak też uśmiechnął się, ale przyszło mu to z trudem. Nie miał już energii, wędrówka do domu wyczerpała jego nadwątlone siły. Otworzył usta, by się przywitać, ale zakręciło mu się w głowie, a przed oczami pojawiła się ciemność. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, był jego ojciec wychodzący z salonu, spieszący, by zobaczyć swojego syna. A potem Remus osunął się na ziemię i stracił świadomość.

Obudził się w swoim łóżku przykryty po uszy kołdrą, która pachniała domem. Nie otwierając oczu, przewrócił się na plecy i poczuł, że boli go każdy mięsień, choć i tak najgorsza była głowa. Z każda myślą tępe łupanie się pogłębiało, a przecież Remus nie potrafił nie myśleć! Za bardzo go wszystko bolało, by spróbować ponownie zasnąć albo wstać, nawet nie potrafił się zmusić do poruszenia palcem. To była do niego najgorsza pełnia od... Od miesiąca właściwie. Ale w roku szkolnym wszystko było łatwiejsze- bo przecież wtedy mógł się zaszyć we Wrzeszczącej Chacie, a nie- wędrować kilka dni (w dodatku pieszo, bo magia odpadała, a mugole tam się nie zapuszczali, więc ich sposoby przemieszczania się też na nic by się nie zdały) do jakiejś opuszczonej dziury, żeby nikogo nie spotkać, nikogo nie skrzywdzić. Kiedy był w Hogwarcie, mógł liczyć na wsparcie trójki przyjaciół, z nimi nawet zamiana w wilkołaka bywała zabawna. Niby proponowali, że do niego przyjadą, ale się nie zgodził. Co powiedzieliby swoim rodzinom? A co gdyby im się coś stało? Nie mógł na to pozwolić. Więc na wszystkie listy od Rogacza odpisywał stanowcze: "NIE".
Teraz bardzo za nimi tęsknił. I właśnie ta tęsknota kazała mu wstać, więc pomimo nieznośnego bólu podniósł się i ruszył w stronę biurka. Usiadł tam, wyciągnął swoje piękne pióro, atrament i arkusz pergaminu. Przez chwile siedział z ręką zastygłą nad papierem, by zebrać myśli, które nadal chaotycznie mu wirowały. Pochylił się nad biurkiem i zaczął stawiać swoje perfekcyjnie nieidealne literki. 

"Rogaczu! Łapo!
Już po pełni. Kiepsko było...Ale, ale: kiedy się widzimy na Pokątnej? Proponuje dopiero w przyszłym tygodniu- rodzice nie wypuszczą mnie z domu zbyt prędko- skończyły się nam magiczne preparaty na rany, a tych mam dość sporo... Wiecie, jak to jest...Napiszcie jeszcze do Petera, a potem dajcie mi znać, co postanowiliście. 
Lunatyk"

Remus popatrzył na swój list i pokręcił z niezadowoleniem głowa. Był niewiarygodnie krótki. Poza tym ręka drżała mu tak mocno, że po raz pierwszy od kilku lat na pergaminie widniały dwa kleksy, a litery były bardzo nierówne. Wiedział jednak, że w najbliższym czasie nic lepszego nie wymyśli, więc zwinął pergamin, po czym podszedł do swojego dumnego puchacza, Rogera. Otworzył klatkę i delikatnie pogłaskał go po główce. W zamian ptak leki uszczypnął go w palec, dokładając się w ten sposób do palety ran i ranek widniejących na dłoniach nastolatka. Z biegiem czasu chłopak nauczył się, że w ten sposób puchacz okazuje swoją tęsknotę za właścicielem. Lupin uśmiechnął się pod nosem i przywiązał mu wiadomość do nóżki.

-To do Jamesa. Wiesz, gdzie lecieć, Rogerze- wyszeptał, po czym wziął ptaka na ręce i chwiejnym krokiem podszedł do okna. Otworzył je, a ptak odleciał. Lunatyk długo jeszcze stał w oknie, śledząc wzrokiem oddającego się puchacza i myśląc o swoich przyjaciołach.

7 komentarzy:

  1. Mi też szkoda Remusa :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestes wspanialy !Przeczytalam dopiero dwa rozdzialy ale dzis przeczytam wszystko! Strasznie wciaga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz nieziemski szablon *.* Zakochałam się w nim <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Póki co przeczytałam pierwsze dwa rozdziały siedząc w pracy, ale już nie mogę się oderwać! Tak mi brakuje opowieści o Hogwarcie... A tu proszę! To niesamowite, że znów mogę tam wrócić... Ale jak mam teraz pracować? Przecież się nie oderwę... ;) Dziękuje wam, że znów myślami mogę być w moim ulubionym miejscu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ja robię. Miałam czytać lekturę... Trudno.
    Szablon jest nieziemski, perfekcyjnie oddaje bohaterów.
    ,,Perfekcyjnie nieidealne literki''- padłam.
    Rozdział cudowny. Lecę po kolejny.
    Łowczyni Cieni

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :D następny rozdział pewnie o Peterze :D
    Lecę dalej ;D

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic