Szkarłat, złoto,
wiwaty, oklaski, miotły, peleryny, wnoszeni w górę gracze, a także
i niezawodny komentator. Tak właśnie wyglądał Pokój Wspólny Gryffindoru. Pierwsza, i oby nie ostatnia, wygrana w tym sezonie. Wielkie zapasy kremowego piwa, dyniowe paszteciki
i wiele, wiele innych smakołyków znajdowało się na stołach i parapetach. Grupka przyjaciół siedziała przy kominku i świętowała. Pierwszy zwycięski mecz jest ku temu idealną okazją.
Chłopiec, w szacie reprezentacji gryfonów, stanął za fotelem blondwłosej piękności
i ucałował swoją dziewczynę w czubek głowy.
– No i witamy naszego kapitana – okrzyknęła dziewczyna, która już robiła miejsce swojemu kochankowi, a sama zasiadła na jego kolanach.
– Największe oklaski i tak należą się Jamesowi. W końcu to on złapał znicza.
– No skoro już wszyscy mnie tu zachwalacie, to gdzie jakaś indywidualna nagroda, co? Lily, nie chcesz nagrodzić bohatera, hm?
– Spadaj, Potter. – odparła uśmiechając się szeroko, dzięki czemu komentarz w żadnym stopniu nie wydał się mu negatywną reakcją. Postanowił więc wykorzystać sytuację
i usiadł na podłodze, opierając się plecami o miejsce, w którym powinny być nogi Lily, jednakże ta miała je podkulone na kanapie.
Ogień wesoło trzaskał, a tłum rozemocjonowanych pierwszo, drugo i trzecioklasistów powoli rozchodził się po dormitoriach.
– Scott, co chcesz robić po ukończeniu Hogwartu? – zagadnęła przyjaźnie Rose.
– Och, no, będę przechodził testy na aurora. Mam nadzieję, że mnie przyjmą.
– Z pewnością, mój ty bohaterze. – Lucy zmierzwiła włosy chłopakowi, na co on jedynie zamruczał z rozkoszy. Szybko jednak się uspokoili, widząc, że wszyscy się w nich wpatrują. Niezręczną sytuację przerwał wesoły świergot piątoklasistki, o kruczoczarnych, długich włosach. Podeszła ona do Syriusza i pocałowała go w usta.
– Cześć, kochanie. Tęskniłeś?
– O, cześć….Amy? – odparł niepewnym głosem Łapa.
– Amy? Jaka zaś Amy? Jestem Amber, twoja dziewczyna!
– Ach, tak, tak. Witaj kochanie. – przytulił ją do siebie i nie czekając na jakiekolwiek jej słowa zaczął obsypywać ją serią pocałunków. Grupka znajomych zaczęła się prędko rozchodzić, by uniknąć tego przesłodzonego przedstawienie. Rose wyszła z Lucy na wieczorny spacer. Lily szybko odgadła o czym będą rozmawiać, więc postanowiła zostawić przyjaciółki same. Oznajmiła, że idzie do dormitorium, życząc wszystkim miłej nocy, na co słynny James Potter, stwierdził, że odprowadzi ją pod same drzwi.
– James, idź już.
– Ale, że w sensie ma cię zostawić samą? Ciebie, dziewczynę, która zarumieniła się na meczu, słysząc moje nazwisko? – żartował Potter, radując się faktem, iż w tym momencie doprowadzał ją do szaleństwa.
– Wcale się nie zarumieniłam! – zaperzyła się Lily.
– A teraz to co? Jesteś czerwona jak…
– Nie kończ!
– Nie denerwuj się tak, kochanie. Lubię takie kocice, ale o wiele ładniej ci z tym kokieteryjnym uśmiechem. O, właśnie takim! – dodał śmiejąc się z niej. Ona zaś zaczęła się uśmiechać pod nosem. James Potter, który potrafi rozbawić każdego, ot co! – Nie zaprosisz mnie do środka? – spytał, wpatrując się w nią tymi swoimi pięknymi, orzechowymi, ciepłymi oczyma. I nawet nie brał pod uwagę, że tak szybko się zgodzi. Od razu rozwalił się na jej łóżku, kiedy Evans jedynie mu zagroziła, że będzie je musiał później na nowo ścielić. Rogacz zareagował jedynie sprytnym przyciągnięciem jej, czego konsekwencją było to, że i ona leżała teraz na łóżku.
– James, posuwasz się za daleko!
– Oj, tylko odrobinkę. Jak dają, to trzeba korzystać.
– Och, spadaj, Potter!
– I tak wiem, że mnie lubisz.
– Wcale nie.
– Och, Lily, nie wiedziałem, że z ciebie taki kłamczuszek.
– Jesteś nieznośny! Powinieneś już pójść.
– Twój ton głosu w ogóle mnie nie przekonuje.
– Dziewczyny tu zaraz będą. Nie powinnam cię była wpuszczać. Proszę, idź już.
– Kiedy mogę wrócić?
– Idź już! – nalegała.
– Kiedy mogę wrócić? – spytał ponownie, nie pozwalając się zbyć.
– Jutro, kiedy chcesz, ale idź już sobie!
Leniwie się przeciągnął, przedłużając tę chwilę. Podszedł do niej i spojrzał w jej zielone oczy. – Jutro? Nie, chyba wolę zostawić sobie rezerwę. I nie będziesz mogła się przygotować, by mnie zbyć. Dobranoc, Lily. – ujął jej twarz. Jej oczy świeciły się blaskiem odbijanego światła świec. Delikatnie przygryzała swoje malinowe usta. Włosy pachniał tak słodko. Tak, mógł to wszystko poczuć zmysłami. Był tak blisko niej. Było to aż dziwne, bo w końcu trwoniła od niego, na wszystkie możliwe sposoby. Przybliżył się. Bardzo powoli, pozwalając jej na reakcję, która nie zachodziła. Był coraz bliżej. Już prawie musnął jej wargi swoimi, gdy nagle do pokoju wparowała Mary, całkiem zmieszana. To sprawiło, że Lily odwróciła się od Rogacza. Przemierzyła kilka kroków i oparła się o swoją szafkę.
– Słodkich snów, James. – jej oczy się zawęziły. Nie były już szeroko otwarte. Wpatrywały się w niego ze złością. Chłopiec posłusznie wyszedł z dziewczyńskiego dormitorium. Brunetka rzuciła swojej przyjaciółce pytające spojrzenie.
– Już czas wyjawić jej cały plan. – pomyślała Evans, nabierając głęboko powietrza w płuca.
– Usiądźmy, muszę ci o czymś opowiedzieć.
i niezawodny komentator. Tak właśnie wyglądał Pokój Wspólny Gryffindoru. Pierwsza, i oby nie ostatnia, wygrana w tym sezonie. Wielkie zapasy kremowego piwa, dyniowe paszteciki
i wiele, wiele innych smakołyków znajdowało się na stołach i parapetach. Grupka przyjaciół siedziała przy kominku i świętowała. Pierwszy zwycięski mecz jest ku temu idealną okazją.
Chłopiec, w szacie reprezentacji gryfonów, stanął za fotelem blondwłosej piękności
i ucałował swoją dziewczynę w czubek głowy.
– No i witamy naszego kapitana – okrzyknęła dziewczyna, która już robiła miejsce swojemu kochankowi, a sama zasiadła na jego kolanach.
– Największe oklaski i tak należą się Jamesowi. W końcu to on złapał znicza.
– No skoro już wszyscy mnie tu zachwalacie, to gdzie jakaś indywidualna nagroda, co? Lily, nie chcesz nagrodzić bohatera, hm?
– Spadaj, Potter. – odparła uśmiechając się szeroko, dzięki czemu komentarz w żadnym stopniu nie wydał się mu negatywną reakcją. Postanowił więc wykorzystać sytuację
i usiadł na podłodze, opierając się plecami o miejsce, w którym powinny być nogi Lily, jednakże ta miała je podkulone na kanapie.
Ogień wesoło trzaskał, a tłum rozemocjonowanych pierwszo, drugo i trzecioklasistów powoli rozchodził się po dormitoriach.
– Scott, co chcesz robić po ukończeniu Hogwartu? – zagadnęła przyjaźnie Rose.
– Och, no, będę przechodził testy na aurora. Mam nadzieję, że mnie przyjmą.
– Z pewnością, mój ty bohaterze. – Lucy zmierzwiła włosy chłopakowi, na co on jedynie zamruczał z rozkoszy. Szybko jednak się uspokoili, widząc, że wszyscy się w nich wpatrują. Niezręczną sytuację przerwał wesoły świergot piątoklasistki, o kruczoczarnych, długich włosach. Podeszła ona do Syriusza i pocałowała go w usta.
– Cześć, kochanie. Tęskniłeś?
– O, cześć….Amy? – odparł niepewnym głosem Łapa.
– Amy? Jaka zaś Amy? Jestem Amber, twoja dziewczyna!
– Ach, tak, tak. Witaj kochanie. – przytulił ją do siebie i nie czekając na jakiekolwiek jej słowa zaczął obsypywać ją serią pocałunków. Grupka znajomych zaczęła się prędko rozchodzić, by uniknąć tego przesłodzonego przedstawienie. Rose wyszła z Lucy na wieczorny spacer. Lily szybko odgadła o czym będą rozmawiać, więc postanowiła zostawić przyjaciółki same. Oznajmiła, że idzie do dormitorium, życząc wszystkim miłej nocy, na co słynny James Potter, stwierdził, że odprowadzi ją pod same drzwi.
– James, idź już.
– Ale, że w sensie ma cię zostawić samą? Ciebie, dziewczynę, która zarumieniła się na meczu, słysząc moje nazwisko? – żartował Potter, radując się faktem, iż w tym momencie doprowadzał ją do szaleństwa.
– Wcale się nie zarumieniłam! – zaperzyła się Lily.
– A teraz to co? Jesteś czerwona jak…
– Nie kończ!
– Nie denerwuj się tak, kochanie. Lubię takie kocice, ale o wiele ładniej ci z tym kokieteryjnym uśmiechem. O, właśnie takim! – dodał śmiejąc się z niej. Ona zaś zaczęła się uśmiechać pod nosem. James Potter, który potrafi rozbawić każdego, ot co! – Nie zaprosisz mnie do środka? – spytał, wpatrując się w nią tymi swoimi pięknymi, orzechowymi, ciepłymi oczyma. I nawet nie brał pod uwagę, że tak szybko się zgodzi. Od razu rozwalił się na jej łóżku, kiedy Evans jedynie mu zagroziła, że będzie je musiał później na nowo ścielić. Rogacz zareagował jedynie sprytnym przyciągnięciem jej, czego konsekwencją było to, że i ona leżała teraz na łóżku.
– James, posuwasz się za daleko!
– Oj, tylko odrobinkę. Jak dają, to trzeba korzystać.
– Och, spadaj, Potter!
– I tak wiem, że mnie lubisz.
– Wcale nie.
– Och, Lily, nie wiedziałem, że z ciebie taki kłamczuszek.
– Jesteś nieznośny! Powinieneś już pójść.
– Twój ton głosu w ogóle mnie nie przekonuje.
– Dziewczyny tu zaraz będą. Nie powinnam cię była wpuszczać. Proszę, idź już.
– Kiedy mogę wrócić?
– Idź już! – nalegała.
– Kiedy mogę wrócić? – spytał ponownie, nie pozwalając się zbyć.
– Jutro, kiedy chcesz, ale idź już sobie!
Leniwie się przeciągnął, przedłużając tę chwilę. Podszedł do niej i spojrzał w jej zielone oczy. – Jutro? Nie, chyba wolę zostawić sobie rezerwę. I nie będziesz mogła się przygotować, by mnie zbyć. Dobranoc, Lily. – ujął jej twarz. Jej oczy świeciły się blaskiem odbijanego światła świec. Delikatnie przygryzała swoje malinowe usta. Włosy pachniał tak słodko. Tak, mógł to wszystko poczuć zmysłami. Był tak blisko niej. Było to aż dziwne, bo w końcu trwoniła od niego, na wszystkie możliwe sposoby. Przybliżył się. Bardzo powoli, pozwalając jej na reakcję, która nie zachodziła. Był coraz bliżej. Już prawie musnął jej wargi swoimi, gdy nagle do pokoju wparowała Mary, całkiem zmieszana. To sprawiło, że Lily odwróciła się od Rogacza. Przemierzyła kilka kroków i oparła się o swoją szafkę.
– Słodkich snów, James. – jej oczy się zawęziły. Nie były już szeroko otwarte. Wpatrywały się w niego ze złością. Chłopiec posłusznie wyszedł z dziewczyńskiego dormitorium. Brunetka rzuciła swojej przyjaciółce pytające spojrzenie.
– Już czas wyjawić jej cały plan. – pomyślała Evans, nabierając głęboko powietrza w płuca.
– Usiądźmy, muszę ci o czymś opowiedzieć.