- JAK ON MÓGŁ JĄ POCAŁOWAĆ?!
Całkowicie wzburzony James chodził po pokoju, co chwilę zrzucając z szafki
jakieś drobne przedmioty.
- To jakiś kompletny zboczeniec. Dziś buziak w policzek, a jutro...
- James, uspokój się. - Lunatyk siedział na swoim łóżku. Zamknął z niemałym
hukiem opasły tom książki uzupełniającej wiedzę z dziedziny transmutacji.
- Mam się uspokoić? Ja? Przecież ja jestem spokojny! No proszę cię. Ty
chyba niespokojnych ludzi nie widziałeś, Luniaczku.
- JĘZLEP! Wybacz, Rogasiu, ale już cię słuchać nie mogę. - Syriusz
rozwalił się na łóżku i napawał panującą ciszą.
- Och, Łapo, czy ty wszystkie problemy musisz rozwiązywać czarami?
- Oj Luniaczku. Nie udawaj, że Ci się to nie podoba. Taka cisza, spokój
i... ała! James, zgłupiałeś! To bolało! Luniaaczkuuuuu! Zrób coś z tym! Nie
mogę mieć siniaka na środku czoła przez tego idiotę!
Potter rzucał się jak oszalały, usiłował wydać z siebie jakikolwiek odgłos,
lecz na próżno. Syriusz stał przed lustrem i skakał z nogi na nogę, wciąż
rozpaczając nad tym, że na jego twarzy pojawi się paskudny ślad po
wściekłości Jamesa. Lupin usiłował uspokoić Jamesa i Syriusza, lecz obaj
chłopcy byli zbyt zajęci swym losem. Peter siedział w kącie i wesoło
rechotał, bo cóż innego mu pozostało? Sytuacja sama w sobie wyglądała
komicznie. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na rudowłosa piękność, która wkurzona do poziomu zenitu wparowała do męskiego dormitorium. Dopiero, gdy krzyknęła "Cisza", zwróciła na siebie wszystkie cztery pary oczu. Wtem podeszła do Pottera i obdarowała go siarczystym policzkiem.
- Czemu ty zawsze musisz wszystkie zepsuć?! Czemu musisz wciąż ingerować w moje życie?! Czy nie możesz mnie zostawić w spokoju? Co to w ogóle miał być za pomysł? Jak sądziłeś, co to wniesie? No odpowiedź, gdy do ciebie mówię. Zawsze taki wygadany, pewny siebie, a teraz to co? Milczysz? Ha! Dobre.
- Lily, ale James...
- Milcz Remusie. - przerwała mu w pół zdania. Była wściekła. - No powiedz coś, Jamesie Potterze. Wytłumacz się. Masz minutę, inaczej nie odezwę się do ciebie już ani słowem. Nigdy!
Wzrok Pottera prędko powędrował na twarz Łapy. To od niego teraz wszystko zależało. Jednak jego przyjaciel nic sobie z tego nie robił. Jego spojrzenie tkwiło w lustrzanym odbiciu.
- O nie, stary. Zapomnij. Nie licz na to. Spójrz jak ja wyglądam!
Orzechowe oczy Jamesa wręcz błagały go o zlitowanie się.
- Trzydzieści sekund. - przypomniała o sobie Lily.
Rogaś nerwowo potrząsnął przyjacielem. Przecież jeśli nie cofnie zaklęcia... To Lily się już do niego nie odezwie. To nie jest typ dziewczyny,która rzuca słowa na wiatr.
- Łapo! - upomniał Remus.
- Nie, zapomnij.
- A jeśli uleczę twojego guza? - spytał Lupin
- Jak tak, to okay.
Prefekt już podnosił różdżkę, gdy nagle:
- Koniec czasu, Potter. Nie wiem w ogóle po co tu przyszłam.
Obróciła się na pięcie. Tuż przy drzwiach James znalazł sposobność i zgrabnym ruchem złapał ją i przyciągnął do siebie. Spojrzał jej głęboko w oczy. Te piękne, zielone oczy. Które aż kipiały od złości skierowanej wobec niego, ale jednak...wciąż piękne.
- Żegnaj, Potter! - wycedziła przez zęby. Wyrwała dłoń i szybko wybiegła z dormitorium chłopców, pozostawiając oniemiałego Rogacza w drzwiach.
W między czasie Lupin rzucił na Blacka zaklęcie, dzięki któremu siniak z jego czoła błyskawicznie zniknął. Nie mógł się jednak tym długo cieszyć. Osłupienie Pottera zmieniło się w szaloną furię i nie panując nad sobą uderzył przyjaciela lampką.
- James! Uspokój się! Jeszcze mu krzywdę wyrządzisz. - skarcił go Remus.
Nie dbał o to. W tej chwili Potter pragnął jedynie znów mówić.Na szczęście Łapa go zrozumiał. Nie chcąc zarobić kolejnych sińców machnął szybko różdżką, cofając rzucone wcześniej zaklęcie. Następnie Black położył się na łóżku, pozwalając Luniaczkowi zająć się sobą.
James jednak nie tracił czasu. Szybko się zebrał i pobiegł do pewnej rudowłosej piękności. Pokonanie tej odległości zajęło mu zaskakująco niewiele czasu. Już po chwili był pod drzwiami dormitorium dziewcząt. Z rozmachem otworzył drzwi.
- Dziewczęta, czy mógłbym was wyprosić? Tylko na chwilkę. - ze wzrokiem wlepionym w plecy tej jedynej mówił tak spokojnym, tajemniczym tonem. Ku jego zaskoczeniu Mary, Lucy i Rose wykonały jego prośbę. Pospiesznie przemknęły pod jego ramionami pozostawiając go sam na sam z Lily Evans.
- Teraz nie mam ochoty cię wysłuchiwać. Możesz już stąd wyjść. - jej głos był wyniosły. Chciała, by brzmiał pewnie, lecz tak nie było. Tak naprawdę chciała go wysłuchać.
- Och, Lily. Nie mogłem ci przed chwilą tego wyjaśnij. Black potraktował mnie zaklęciem.
- Nie obchodzi mnie to James.
Nie chciała nawet na niego spojrzeć. Podchodził do niej bardzo powoli. Podłoga nieco skrzypiała pod jego nogami, dlatego starał się robić to delikatnie.
- Ten, jak mu tam, pocałował cię. Nie wyglądałaś na zbyt zachwyconą.
- Czyżbyś mnie śledził, Potter? Otóż mylisz się.
- Nie patrzyłaś na niego tak...jak na mnie.
- To niedorzeczne!
- Ależ skąd. To bardzo prawdziwe. Nie patrzyłaś mu w oczy. Dlaczego?
- Skąd niby możesz to wiedzieć? Byłeś zbyt daleko.
- Nie zaprzeczasz.
Był już tak blisko. Delikatnie położył dłoń na jej talii. Poczuł ten delikatny dreszcz.
- Podoba ci się niespodzianka? - szeptał już do jej ucha. Jej oddech stał się nieco szybszy niż zazwyczaj.
- Nie.
- Nie kłam, Evans.
Odwróciła się do niego. Byli tak blisko. Za blisko. Odsunęła się na krok, lecz przeszkodą stała się mała toaletka. Huncwot wykorzystał to, podchodząc do niej o jeszcze jeden krok bliżej.
- Odsuń się, James.
- Och, Evans, mówisz to tak bez przekonania.
Przybliżył swoje wargi do jej ucha. Delikatnie je ugryzł.
- James. - to nie był ton, który miałby go przywrócić do porządku, wręcz przeciwnie.
Zjechał nieco niżej. Oddychała tak szybko. Zachęcało go to do dalszych pocałunków.
- James. - i znów ten sam ton.
Zbliżył się do jej ust. Czuł jej oddech. Już mieli się zetknąć wargami, gdy poczuł silny ból w stopie.
- Wyjdź stąd prędko. Dziewczyny idą.
- Nie wejdą. Zaryglowałem drzwi. Nie musisz się obawiać, że coś zobaczą. - wymruczał jej do ucha.
- Ale ja nie chcę. Idź stąd James.
- Przed prefekcikiem się tak nie wzbraniałaś.
- Bo nie chciałam. Wyjdź stąd.
- Teraz też tego pragnęłaś. Widzę to.
- Wyjdź stąd.
- Chciałbym kiedyś dokończyć ten pocałunek. Może teraz?
- NIE!
Dotknął dłonią jej policzka. Walczyła sama ze sobą. Z tym czego chciała i z tym czego powinna chcieć. Strąciła jego dłoń.
- Nie chcę cię tu widzieć, Potter.
Chwycił ją za biodra i mocno trzymał przez dłuższą chwilę. Myślała, że ją pocałuje, lecz nie. Tylko przez chwilę trzymał. Przez te kilka sekund Lily poczuła intensywny zapach. To nie był zapach perfum czy mydła. Był to specyficzny zapach Pottera. Podobał jej się. A jego włosy - wydawały się być miękkie. Już chciała to sprawdzić, gdy ten odsunął się od niej. Cofnął o dwa kroki. Przyglądał się jej.
- Dobranoc, Lily. Słodkich snów.
Patrzył na nią takimi słodkimi oczyma. Takie ciepłe i czułe. Całkowicie odmienne od jego charakteru.
- Dobranoc James. - ten głos, który to powiedział - jakby nie należał do Lily. Taki słodki.
Nawet nie zauważyła, kiedy wargi jej i Pottera złączyły się.
- Dobranoc, Lily. Słodkich snów. - powtórzył się.
Szeptał jej do ucha najbardziej czułym głosem jaki kiedykolwiek słyszała. Ciepły. Pełen uczuć
- Odejdź James. Nie chcę tego więcej powtarzać.
Odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami łazienki. Jeszcze chwilę czekała podpierając plecami drzwi. Gdy usłyszała cicho zamykające się drzwi, zaczęła się zastanawiać nad tym, czego właściwie chce.
Całkowicie wzburzony James chodził po pokoju, co chwilę zrzucając z szafki
jakieś drobne przedmioty.
- To jakiś kompletny zboczeniec. Dziś buziak w policzek, a jutro...
- James, uspokój się. - Lunatyk siedział na swoim łóżku. Zamknął z niemałym
hukiem opasły tom książki uzupełniającej wiedzę z dziedziny transmutacji.
- Mam się uspokoić? Ja? Przecież ja jestem spokojny! No proszę cię. Ty
chyba niespokojnych ludzi nie widziałeś, Luniaczku.
- JĘZLEP! Wybacz, Rogasiu, ale już cię słuchać nie mogę. - Syriusz
rozwalił się na łóżku i napawał panującą ciszą.
- Och, Łapo, czy ty wszystkie problemy musisz rozwiązywać czarami?
- Oj Luniaczku. Nie udawaj, że Ci się to nie podoba. Taka cisza, spokój
i... ała! James, zgłupiałeś! To bolało! Luniaaczkuuuuu! Zrób coś z tym! Nie
mogę mieć siniaka na środku czoła przez tego idiotę!
Potter rzucał się jak oszalały, usiłował wydać z siebie jakikolwiek odgłos,
lecz na próżno. Syriusz stał przed lustrem i skakał z nogi na nogę, wciąż
rozpaczając nad tym, że na jego twarzy pojawi się paskudny ślad po
wściekłości Jamesa. Lupin usiłował uspokoić Jamesa i Syriusza, lecz obaj
chłopcy byli zbyt zajęci swym losem. Peter siedział w kącie i wesoło
rechotał, bo cóż innego mu pozostało? Sytuacja sama w sobie wyglądała
komicznie. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na rudowłosa piękność, która wkurzona do poziomu zenitu wparowała do męskiego dormitorium. Dopiero, gdy krzyknęła "Cisza", zwróciła na siebie wszystkie cztery pary oczu. Wtem podeszła do Pottera i obdarowała go siarczystym policzkiem.
- Czemu ty zawsze musisz wszystkie zepsuć?! Czemu musisz wciąż ingerować w moje życie?! Czy nie możesz mnie zostawić w spokoju? Co to w ogóle miał być za pomysł? Jak sądziłeś, co to wniesie? No odpowiedź, gdy do ciebie mówię. Zawsze taki wygadany, pewny siebie, a teraz to co? Milczysz? Ha! Dobre.
- Lily, ale James...
- Milcz Remusie. - przerwała mu w pół zdania. Była wściekła. - No powiedz coś, Jamesie Potterze. Wytłumacz się. Masz minutę, inaczej nie odezwę się do ciebie już ani słowem. Nigdy!
Wzrok Pottera prędko powędrował na twarz Łapy. To od niego teraz wszystko zależało. Jednak jego przyjaciel nic sobie z tego nie robił. Jego spojrzenie tkwiło w lustrzanym odbiciu.
- O nie, stary. Zapomnij. Nie licz na to. Spójrz jak ja wyglądam!
Orzechowe oczy Jamesa wręcz błagały go o zlitowanie się.
- Trzydzieści sekund. - przypomniała o sobie Lily.
Rogaś nerwowo potrząsnął przyjacielem. Przecież jeśli nie cofnie zaklęcia... To Lily się już do niego nie odezwie. To nie jest typ dziewczyny,która rzuca słowa na wiatr.
- Łapo! - upomniał Remus.
- Nie, zapomnij.
- A jeśli uleczę twojego guza? - spytał Lupin
- Jak tak, to okay.
Prefekt już podnosił różdżkę, gdy nagle:
- Koniec czasu, Potter. Nie wiem w ogóle po co tu przyszłam.
Obróciła się na pięcie. Tuż przy drzwiach James znalazł sposobność i zgrabnym ruchem złapał ją i przyciągnął do siebie. Spojrzał jej głęboko w oczy. Te piękne, zielone oczy. Które aż kipiały od złości skierowanej wobec niego, ale jednak...wciąż piękne.
- Żegnaj, Potter! - wycedziła przez zęby. Wyrwała dłoń i szybko wybiegła z dormitorium chłopców, pozostawiając oniemiałego Rogacza w drzwiach.
W między czasie Lupin rzucił na Blacka zaklęcie, dzięki któremu siniak z jego czoła błyskawicznie zniknął. Nie mógł się jednak tym długo cieszyć. Osłupienie Pottera zmieniło się w szaloną furię i nie panując nad sobą uderzył przyjaciela lampką.
- James! Uspokój się! Jeszcze mu krzywdę wyrządzisz. - skarcił go Remus.
Nie dbał o to. W tej chwili Potter pragnął jedynie znów mówić.Na szczęście Łapa go zrozumiał. Nie chcąc zarobić kolejnych sińców machnął szybko różdżką, cofając rzucone wcześniej zaklęcie. Następnie Black położył się na łóżku, pozwalając Luniaczkowi zająć się sobą.
James jednak nie tracił czasu. Szybko się zebrał i pobiegł do pewnej rudowłosej piękności. Pokonanie tej odległości zajęło mu zaskakująco niewiele czasu. Już po chwili był pod drzwiami dormitorium dziewcząt. Z rozmachem otworzył drzwi.
- Dziewczęta, czy mógłbym was wyprosić? Tylko na chwilkę. - ze wzrokiem wlepionym w plecy tej jedynej mówił tak spokojnym, tajemniczym tonem. Ku jego zaskoczeniu Mary, Lucy i Rose wykonały jego prośbę. Pospiesznie przemknęły pod jego ramionami pozostawiając go sam na sam z Lily Evans.
- Teraz nie mam ochoty cię wysłuchiwać. Możesz już stąd wyjść. - jej głos był wyniosły. Chciała, by brzmiał pewnie, lecz tak nie było. Tak naprawdę chciała go wysłuchać.
- Och, Lily. Nie mogłem ci przed chwilą tego wyjaśnij. Black potraktował mnie zaklęciem.
- Nie obchodzi mnie to James.
Nie chciała nawet na niego spojrzeć. Podchodził do niej bardzo powoli. Podłoga nieco skrzypiała pod jego nogami, dlatego starał się robić to delikatnie.
- Ten, jak mu tam, pocałował cię. Nie wyglądałaś na zbyt zachwyconą.
- Czyżbyś mnie śledził, Potter? Otóż mylisz się.
- Nie patrzyłaś na niego tak...jak na mnie.
- To niedorzeczne!
- Ależ skąd. To bardzo prawdziwe. Nie patrzyłaś mu w oczy. Dlaczego?
- Skąd niby możesz to wiedzieć? Byłeś zbyt daleko.
- Nie zaprzeczasz.
Był już tak blisko. Delikatnie położył dłoń na jej talii. Poczuł ten delikatny dreszcz.
- Podoba ci się niespodzianka? - szeptał już do jej ucha. Jej oddech stał się nieco szybszy niż zazwyczaj.
- Nie.
- Nie kłam, Evans.
Odwróciła się do niego. Byli tak blisko. Za blisko. Odsunęła się na krok, lecz przeszkodą stała się mała toaletka. Huncwot wykorzystał to, podchodząc do niej o jeszcze jeden krok bliżej.
- Odsuń się, James.
- Och, Evans, mówisz to tak bez przekonania.
Przybliżył swoje wargi do jej ucha. Delikatnie je ugryzł.
- James. - to nie był ton, który miałby go przywrócić do porządku, wręcz przeciwnie.
Zjechał nieco niżej. Oddychała tak szybko. Zachęcało go to do dalszych pocałunków.
- James. - i znów ten sam ton.
Zbliżył się do jej ust. Czuł jej oddech. Już mieli się zetknąć wargami, gdy poczuł silny ból w stopie.
- Wyjdź stąd prędko. Dziewczyny idą.
- Nie wejdą. Zaryglowałem drzwi. Nie musisz się obawiać, że coś zobaczą. - wymruczał jej do ucha.
- Ale ja nie chcę. Idź stąd James.
- Przed prefekcikiem się tak nie wzbraniałaś.
- Bo nie chciałam. Wyjdź stąd.
- Teraz też tego pragnęłaś. Widzę to.
- Wyjdź stąd.
- Chciałbym kiedyś dokończyć ten pocałunek. Może teraz?
- NIE!
Dotknął dłonią jej policzka. Walczyła sama ze sobą. Z tym czego chciała i z tym czego powinna chcieć. Strąciła jego dłoń.
- Nie chcę cię tu widzieć, Potter.
Chwycił ją za biodra i mocno trzymał przez dłuższą chwilę. Myślała, że ją pocałuje, lecz nie. Tylko przez chwilę trzymał. Przez te kilka sekund Lily poczuła intensywny zapach. To nie był zapach perfum czy mydła. Był to specyficzny zapach Pottera. Podobał jej się. A jego włosy - wydawały się być miękkie. Już chciała to sprawdzić, gdy ten odsunął się od niej. Cofnął o dwa kroki. Przyglądał się jej.
- Dobranoc, Lily. Słodkich snów.
Patrzył na nią takimi słodkimi oczyma. Takie ciepłe i czułe. Całkowicie odmienne od jego charakteru.
- Dobranoc James. - ten głos, który to powiedział - jakby nie należał do Lily. Taki słodki.
Nawet nie zauważyła, kiedy wargi jej i Pottera złączyły się.
- Dobranoc, Lily. Słodkich snów. - powtórzył się.
Szeptał jej do ucha najbardziej czułym głosem jaki kiedykolwiek słyszała. Ciepły. Pełen uczuć
- Odejdź James. Nie chcę tego więcej powtarzać.
Odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami łazienki. Jeszcze chwilę czekała podpierając plecami drzwi. Gdy usłyszała cicho zamykające się drzwi, zaczęła się zastanawiać nad tym, czego właściwie chce.
Genialne, cudowne, po prostu boskie <3.
OdpowiedzUsuńcudowny !!!!! naprawde chciałabym zeby do czegos doszło :d nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału kochana ! całuje!!!! maja :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Was ! Jesteście ŚWIETNI ! Polecam tego bloga każdemu znajomemu który interesuje się Huncwotami i serią powieści o HP. Życzę weny. Ela :*
OdpowiedzUsuńGenialne<3!!!!!!!!!!!czekam na więcej
OdpowiedzUsuńJezuniu ! Cudo, cudo, cudo !
OdpowiedzUsuńWreszcie ! Dziewczyny kocham was, tak bardzo !
I kocham Jily, ale to jest chyba oczywiste :)
Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością.
Muszę was pochwalić, piękny rozdział.
Ojojoj, chyba się zakochałam !
~Olivia Mikaelson
świetne . czekam niecierpliwie na kolejny /Reeb
OdpowiedzUsuńCuuudo! *-* Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, na bloga o wilkach: (dopiero się rozkręcam) + jestem początkującą bloggerką :) Więc nie bić ;x
http://hw-moja-pasja.blogspot.com/
Jest rozdział!!! No nareszcie :D
OdpowiedzUsuńGenialny, bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba, zresztą jak zwykle ;D
Syriusz będzie chyba miał siniaka ;/ no ale jakoś mi go nie szkoda xd trochę mu się należało ;D
Czekam na nowy rozdział, mam nadzieje, że będzie niebawem, bo jestem strasznie ciekawa jak to się dalej potoczy ;)
Duużo weny życzę! :))
Pocałowali się! Tak! Tak! W końcu! Teraz jak tak na niego reaguje to musi się do niego przekonać:) Bardzo, super, ekstra, fajna notka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rogata z huncwot-rogata.blogspot.com
Kocham Was!!! <3 Tak się cieszę, że znalazłam tego bloga :)
OdpowiedzUsuńpiękny, wspaniały, romantyczny... Pomijając moment kiedy poryczałam się ze śmiechu (Syriusz-Potter-Lily) no łzy leciały strumieniami! :D macie talent :D Ucałowania dla was! No i mnóstwa pomysłów życzę! :D
OdpowiedzUsuńSzybko prosimy 71 ;*
OdpowiedzUsuńJeju wspaniałe <3 <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
Nominacja do Liebster Award! http://have-wings-will-fly.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńRozdział super! Czekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuńgenialne !!!
OdpowiedzUsuńw końcu się pocałowali ^_^
proszę 71 :-)
weny życzę ;-)
Kiedy kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńKiedy dodacie coś nowego?:(
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award ! :*
OdpowiedzUsuńWięcęj u mnie:
http://druga-polowka-lily.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award_4.html
Kiedy następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńNa brodę Merlina, mam ciarki <3
OdpowiedzUsuń