- Hahahahahaha, stary, to było epickie! Wpuszczenie chochlików kornwalijskich do pokoju Ślizgonów! Jeśli to nie jest geniusz, to już sam nie wiem, co to jest! Hahahahaha – Rogacz krztusił się własnym śmiechem, wchodząc do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. – Powiedz, jak na to wpadłeś, Łapo?
- I postaraj się przy tym nie pękać z dumy, ok?
- Ej, Luniaczku, czy ja kiedykolwiek pękałem z dumy?! Obrażasz mnie!
- Taa. Na przykład teraz, Łapciu.
- Remus, bez takich! To po prostu jest zasłużone pławienie się w chwale, a nie jakieś PĘKANIE Z DUMY! Prawda, Peter?
- Tak, tak, jak najbardziej!
- Właśnie. Widzicie? Jestem super! – Black triumfalnie uniósł jedną brew.
- Dalej nam nie powiedziałeś, jak zdobyłeś tajne hasło do komnaty Ślizgonów! – przypomniał z oburzeniem James.
- Wiesz, to wszystko zasługa wysokiego ilorazu inteligencji, nienagannych manier, sprytu i, oczywiście, uroku osobistego. – wyliczył Łapa, na co reszta Huncwotów parsknęła śmiechem.
- Wiem, wiem – machnął ręką Potter. – Chociaż przy mnie i tak nie masz szans. Przewyższam cię na każdym kroku.
Na te słowa Syriusz dostał ataku histerycznego śmiechu. Złapał się za brzuch, próbując się uspokoić, lecz na próżno – już po chwili wił się na dywanie i skręcał się ze śmiechu, czasami poszczekując, gdy w grę wchodziły liczne godziny spędzone w psiej postaci. Gdy wreszcie spazmatyczny śmiech ustąpił miejsca wesołemu chichotowi, a Łapa otarł łzy z oczu, zobaczył w odległości zaledwie metra od siebie jakąś smukłą postać, ubraną w zwiewną zieloną suknię. Zanim zdążył się opamiętać, podniósł się do pozycji półleżącej i ze zniewalającym uśmiechem powiedział:
- Hej, piękna.
A zaraz potem dorzucił głośne: „AUU!”, gdy dostał niedelikatnego kopniaka od swojego przyjaciela. Dopiero teraz uświadomił sobie, że tą zniewalającą osobą była Lily Evans.
***
James zauważył ją chwilę wcześniej niż Syriusz. Uśmiechnął się, a gdy odpowiedziała tym samym, jego serce wykonało gwałtowny skok, jakby chciało się wyrwać z piersi. A gdy usłyszał Łapę, z tym jego banalnym tekstem, miał ochotę się na niego rzucić, jednak ograniczył się do niezbyt subtelnego kopniaka w plecy. Przeszedł obok przyjaciela, teraz jego i Rudą dzieliło zaledwie pół metra.
- Wyglądasz pięknie. – rzekł. Zabrzmiało to prosto, szczerze i odrobinkę zalotnie. Czyli idealnie.
- Och, dziękuję, James – powiedziała, z zawstydzeniem spuszczając wzrok.
- Nie ma za co, ślicznotko – przybliżył się o kolejne centymetry. Z zadowoleniem stwierdził, że Lily się nie cofnęła. To pewnie ten mój urok – pomyślał. – Idziesz na podwieczorek do Slughorna?
- Tak. A teraz wybacz, muszę iść. Collin na mnie czeka.
Rogacza na chwilę zatkało. Ale tylko na chwilę. W końcu jest tylko jeden wspaniały James Potter, nikt mu się nie oprze.
- Evans, a omówisz się ze mną?
- Spadaj, Potter – rzuciła przez ramię, wychodząc.
Został sam. Znowu. Chociaż nie. Nie był sam. Miał Huncwotów i chciał zrobić coś szalonego. Teraz.
***
- Są u siebie w dormitorium? - po raz setny spytał James, kiedy cała czwórka stała ukryta pod peleryną niewidką na korytarzu wiodącym do pokoi dziewcząt.
- Nie wszystkie. Lily dalej u Slughorna... - zaczął Remus, na co okularnik mu przerwał:
- Pokaż! - wrzasnął, o ile wrzask był możliwy w takiej sytuacji, i wyrwał Lupinowi mapę. - No tak! Siedzi koło tego całego Collina. Fuj, aż chce się rzygać, ich kropki są obrzydliwie brzydko siebie!
- Rogacz, uspokój się i oddaj mapę Lunatykowi! Już - zażądał Syriusz, a Potter posłusznie spełnił jego rozkaz.
- No, jak już mówiłem, Evans nie ma - ponownie podjął temat Remus, niespokojnie zerkając na Jamesa, a gdy ten mu nie przerwał, kontynuował - Mary siedzi w bibliotece, więc tutaj są tylko Lucy i Rose.
- Tylko? Przecież to nie dziewczyny, to bestie! - rzucił Peter, na co reszta krzywo na niego spojrzała. - No co? Od razu się dowiedzą, że coś kombinujemy!
- Hmm, on ma rację - przyznał James.
- Ale, ale! Przecież mam pomysł! SuperBlack jest przecież kopalnią pomysłów!
- No, to posłuchajmy tej kopalni pomysłów - mruknął sarkastycznie Lunatyk, lecz Łapa najwyraźniej go nie usłyszał, bo ciągnął swój wywód:
- Jednym, na co Torres może się nabrać, jest jej chłopaczek, Scott. Mapa pokazuje, że jest w Pokoju Wspólnym. To wyślemy ją tam. A Rose... Hmm, przecież na pewno się spodziewa przeprosin ode mnie! Oczywiście, nie zamierzam jej przepraszać, przecież nie mam za co! Ale ona jest dość naiwna, więc pewnie wyjdzie.
- A nie uważasz, że to by było nieco... podłe, Łapo? - spytał ostrożnie Lupin.
- Skądże! Właśnie, ty, Remusie, najlepiej się do tego nadajesz. Jesteś taki prawy i w ogóle, że na pewno nie będą cię o nic podejrzewać, nie?
- Ale...
- Nie, nie ma żadnego "ale", Luniaczku. No, to ja będę czekał na końcu schodów, James i Peter pod peleryną, Remus, ty idziesz zapukać, mówisz do Lucy, gadasz chwilę z Rose, tak, żeby Torres w tym czasie zdążyła dotrzeć do Pokoju Wspólnego, potem mówisz blondynie, że na nią czekam, odprowadzasz ją do mnie, odchodzisz. Rogaczu, Glizdogonie, szybko wchodzicie, ale nie gwarantuję, że dam wam dużo czasu, zanim Richardson wejdzie z powrotem do dormitorium. Wiecie, jaka ona czasami bywa... Wszyscy zrozumieli? No, to zaczynamy!
***
James czekał w napięciu, słuchał przytłumionego głosu Lupina, potem kroków Lucy. Zarówno jego oddech, jak i sapanie Petera wydawało mu się przeraźliwie głośne. Koszmar. Czekanie zawsze było dla niego największą męką, o wiele bardziej wolał działać. Więc kiedy usłyszał odgłos odchodzących Rose i Remusa, odetchnął z ulgą.
Weszli cicho do pokoju i zdjęli pelerynę niewidkę. Potter rozejrzał się po pokoju - nietrudno było znaleźć łóżko Lily, było schludnie zasłane, a jej rzeczy porządnie poukładane. Szybko podszedł do ściany i wyjął zwinięty plakat. Rozwinął go i z pomocą Glizdka zwinnie przymocował go do ściany zaklęciem Trwałego Przylepca. Nieco się oddalił, by podziwiać swoje dzieło - plakat umieścił w strategicznym miejscu, tak, by Evans z każdego miejsca mogła go podziwiać. Potem odwrócił się i wraz z Peterem opuścił dormitorium dziewcząt ukryty pod peleryną.
Uśmiechał się pod nosem. Co przedstawiał ten plakat? To było zdjęcie, JEGO zdjęcie, zrobione przez Syriusza na taką właśnie okazję. James, rozparty na swoim łóżku, leniwie podpierał się lewą ręką, a prawą mierzwił sobie czuprynę. Oczywiście, Rogaś nie mógł się powstrzymać od własnoręcznie dopisanego tekstu: "Twoje miejsce jest obok mnie, Liluś".
Zachichotał pod nosem. Już jest moja. Evans po prostu padnie z wrażenia.